Umiej być przyjacielem, znajdziesz przyjaciela.
Ignacy Krasicki
Drugi
tydzień szkolenia nie był już tak przyjemny i łatwy. Wszystkich
nowych, w tym i Eryka wcielono do regularnego oddziału, składającego
się głównie z chłopców starszych od nich o jakieś dwa lub trzy
lata.
Nie było już jednoosobowych pokoi, własnych pryszniców i prywatności. Były za to dwudziestoosobowe sale, wspólne prysznice i pełno starszych chłopaków, wsadzających nosy w szafki młodszych. Nie można było posiadać żadnych prywatnych rzeczy, żadnych ubrań i innych przedmiotów.
Również samo szkolenie nabrało intensywności, do standardowego czołgania, biegania i krycia się doszły zajęcia z taktyki, walki wręcz i długie, nudne wykłady z astronomii i astrofizyki, oraz bardzo zajmujące wykłady o pochodzeniu i fizjologii wroga. Eryk chłonął tę wiedzę z zainteresowaniem, chciał wiedzieć wszystko o walce z napastnikami. Szybko robił postępy, ciekawiły go wszystkie możliwe aspekty trwającego konfliktu. Dowiedział się między innymi, że wampiry są zadziwiająco podobne do ludzi, że nie są nieśmiertelne i przy odrobinie sprytu i szczęścia można je zabić. Mimo tego, że pozbawiły go najbliższej rodziny, nabrał do nich szacunku, podziwiał ich siłę i szybkość.
Ale tę wiedzę gromadził tylko w jednym celu. Chciał zniszczyć tę rasę, spowodować jej totalną zagładę. Dla tego uważnie słuchał wykładów i cierpliwie trenował na poligonie. I osiągał coraz lepsze wyniki. W ciągu pierwszego miesiąca szkolenia pozytywnie zdał egzaminy z astrofizyki, nawigacji i astronomii. Zajęcia sprawnościowe nie stanowiły dla niego wyzwania, był szybki i silny jak na swój młody wiek. Niewielu starszych chłopców mogło mu dorównać, a wśród nowych, którzy wraz z nim rozpoczęli szkolenie, był tylko jeden chłopak, Polak z pochodzenia. Był w wieku Eryka, podobnego wzrostu i budowy. Ale pod względem uporu i pragnienia wiedzy ustępował mu zaledwie o krok. Na wykładach miał bardzo zbliżone wyniki, jedynie pod względem kondycji delikatnie zostawał za Erykiem w tyle, co i tak było rewelacyjnym wynikiem, gdyż przewyższał niemal wszystkich starszych chłopaków. Oczywiście nie uszło to uwadze dowództwa, które po dwóch miesiącach wezwało obu chłopców na rozmowę.
Nie było już jednoosobowych pokoi, własnych pryszniców i prywatności. Były za to dwudziestoosobowe sale, wspólne prysznice i pełno starszych chłopaków, wsadzających nosy w szafki młodszych. Nie można było posiadać żadnych prywatnych rzeczy, żadnych ubrań i innych przedmiotów.
Również samo szkolenie nabrało intensywności, do standardowego czołgania, biegania i krycia się doszły zajęcia z taktyki, walki wręcz i długie, nudne wykłady z astronomii i astrofizyki, oraz bardzo zajmujące wykłady o pochodzeniu i fizjologii wroga. Eryk chłonął tę wiedzę z zainteresowaniem, chciał wiedzieć wszystko o walce z napastnikami. Szybko robił postępy, ciekawiły go wszystkie możliwe aspekty trwającego konfliktu. Dowiedział się między innymi, że wampiry są zadziwiająco podobne do ludzi, że nie są nieśmiertelne i przy odrobinie sprytu i szczęścia można je zabić. Mimo tego, że pozbawiły go najbliższej rodziny, nabrał do nich szacunku, podziwiał ich siłę i szybkość.
Ale tę wiedzę gromadził tylko w jednym celu. Chciał zniszczyć tę rasę, spowodować jej totalną zagładę. Dla tego uważnie słuchał wykładów i cierpliwie trenował na poligonie. I osiągał coraz lepsze wyniki. W ciągu pierwszego miesiąca szkolenia pozytywnie zdał egzaminy z astrofizyki, nawigacji i astronomii. Zajęcia sprawnościowe nie stanowiły dla niego wyzwania, był szybki i silny jak na swój młody wiek. Niewielu starszych chłopców mogło mu dorównać, a wśród nowych, którzy wraz z nim rozpoczęli szkolenie, był tylko jeden chłopak, Polak z pochodzenia. Był w wieku Eryka, podobnego wzrostu i budowy. Ale pod względem uporu i pragnienia wiedzy ustępował mu zaledwie o krok. Na wykładach miał bardzo zbliżone wyniki, jedynie pod względem kondycji delikatnie zostawał za Erykiem w tyle, co i tak było rewelacyjnym wynikiem, gdyż przewyższał niemal wszystkich starszych chłopaków. Oczywiście nie uszło to uwadze dowództwa, które po dwóch miesiącach wezwało obu chłopców na rozmowę.
Eryk
wraz z drugim chłopcem czekał na wezwanie przed gabinetem
pułkownika McLoud'a, dowódcy placówki szkoleniowej. Drugi chłopak
siedział na piętach, oparty o ścianę korytarza i patrzył na
Eryka z zainteresowaniem.
-Cześć-
odezwał się po chwili. -To ty jesteś Vinderen, ten który złamał
rękę Aleksjejewowi?
-Nie
wiem, o czym mówisz- wzruszył ramionami Eryk. -To był wypadek,
złamał sobie rękę podczas szkolenia.
-Daj
spokój, byłem tam i widziałem całe zajście.
Eryk
sięgnął pamięcią do tamtego dnia. Faktycznie, przypomniał sobie
tego chłopca, jak uśmiechał się wtedy, widząc płaczącego
starszego chłopaka.
Szatyn patrzył na Eryka i uśmiechał się. Po chwili dodał.
-Należało
mu się, skurwielowi.
Eryk
znowu wzruszył ramionami.
-Może
i tak.
-On
zawsze wszystkich terroryzował- powiedział tamten, wstając i
wyciągając rękę w stronę blondyna. -Jestem Peter, ale mów mi
Denis, od nazwiska.
-Eryk-
przedstawił się. -A jak brzmi twoje nazwisko?
-Dennissen,
mój ojciec był Szwedem.
-Był?-
zapytał Eryk.
-Tak,
zginął w ataku na nasze miasto.
Peter
widocznie posmutniał, spuścił oczy. Eryk mocniej ścisnął jego
dłoń.
-Moja
rodzina też zginęła -szepnął. -Cała rodzina...rodzice i
siostra...
(...)
Po
rozpakowaniu swoich rzeczy, chłopcy zostali wezwani na posiłek.
Następnie wrócili do przydzielonej im kwatery na poziomie
mieszkalnym centrum szkolenia. Nie widzieli innych chłopców,
biorących udział w szkoleniu, ale nie dziwiło ich to, gdyż był
środek nocy i wszyscy pewnie już spali. Peter usiadł na swoim
łóżku i zdjął bluzę od munduru i buty. Eryk pozbył się całego
munduru, siedział na łóżku w samych bokserkach i koszulce,
rozglądając się po ich wspólnym pokoju, kiedy doszło do niego
zduszone westchnienie szatyna. Spojrzał na niego, siedział ze
spuszczoną głową, obejmując ją rękoma, opartymi łokciami o
kolana.
-Jak
się czujesz?- zapytał,wstając i podchodząc w jego stronę.
Chłopak
zatrząsł się jak w gorączce, nie odezwał się nawet słowem.
Eryk zrozumiał, że dopiero teraz dociera do Petera wiadomość o
śmierci rodziny. Poczuł ukłucie w sercu i usiadł obok niego.
-Przykro
mi...- szepnął, nie znajdując słów pocieszenia. -...naprawdę mi
przykro...
Peter
odwrócił w jego stronę mokrą od łez twarz i zaszlochał
spazmatycznie.
Blondyn niezręcznie położył mu dłoń na ramieniu i powiedział:
Blondyn niezręcznie położył mu dłoń na ramieniu i powiedział:
-Wiem
co teraz czujesz- ścisnął lekko jego ramię. -Naprawdę ci
współczuję, Peter.
Chłopiec
zareagował na jego słowa jeszcze głośniejszym szlochem, objął
go i przycisnął zapłakaną twarz do jego torsu.
-Mój
braciszek...nie żyje...- zajęczał, wstrząsany spazmami płaczu,
jego ciało drżało.
Eryk objął go delikatnie i głaskał po włosach, starając się go uspokoić.
Eryk objął go delikatnie i głaskał po włosach, starając się go uspokoić.
-Nie
płacz, jeśli to może dać ci jakieś pocieszenie, to zastąpię ci
brata.
Peter
spojrzał na niego wilgotnymi oczami i powiedział cicho:
-Nie
zastąpisz go, ale teraz jesteśmy jak bracia. Obaj jesteśmy
sierotami...
Oczy
Eryka też zrobiły się wilgotne, czuł ucisk w klatce piersiowej.
Łzy same popłynęły po jego twarzy.
-Więc
będę twoim przyjacielem, na dobre i na złe- powiedział cicho.
-Na zawsze...
Siedzieli
tak, płacząc, kilka godzin, aż zgasły światła. Tej nocy Eryk
nie wrócił do swojego łóżka, leżał całą noc przy Peterze i
uspokajał go delikatnym głaskaniem.
Bardzo fajne opowiadanie...Czekam na kolejne rozdziały <3
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział już wkrótce :) Prosiłbym o podpis następnym razem :D
Usuń"Mój braciszek...nie żyje...- zajęczał, wstrząsany spazmami płaczu, jego ciało drżało." - Po przeczytaniu tego miałam dziwną potrzebę przytulenia mojej młodszej siostry ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać twoje opowiadania, nie ze względu na to że są yaoi. Lecz dlatego że fabuła w nich jest niezwykle interesująca. Masz fajny styl pisania :D No i cóż by tu jeszcze napisać... Rozdział świetny czekam na następne./オラ
Miło przeczytać taki komentarz, to budujące i dające kopa do dalszego pisania :) A pomyśleć, że chciałem zrezygnować z pisania tego opowiadania, bo myślałem, że nie wzbudza zainteresowania :)
UsuńWzbudza i to wielkie :) A na pewno z mojej strony :)/オラ
UsuńOMG! Jak Ty coś napiszesz to w jednym rozdziale i śmieję się i płaczę. Gościu do wydawnictwa idź i książkę pisz w trybie natychmiastowym albo jeszcze szybszym. Docenili by Cię, Twój język i styl. Skąd czerpiesz inspirację?
OdpowiedzUsuńKolejne genialne opowiadanie się zapowiada. Trochę podobne do "Odcieni Tęsknoty" - blondyn i brunet, podobni do siebie fizycznie jak i intelektualnie, w tym samym wieku. Jeśli w tym roku na egzaminie będą mi kazali napisać coś o ulubionym autorze i jego dziele/dziełach na 298% będzie to Karoru Wagner. Dzięki Tobie moje życie zmieniło się, pokazałeś mi, że nie wolno się kryć i chować ze swoimi uczuciami. Dziękuję! Dziękuję za wszystko!!!
Pozdrawiam
Love, Lana :)
Hmm, do wydawnictwa...nie pójdę, nie zależy mi na rozgłosie i popularności, a jeszcze mniej interesują mnie jakiekolwiek zarobki, z tytułu mojej pasji, jaką jest pisanie. Nie pozwoliłbym również na to, żeby czytelnicy płacili za możliwość czytania moich opowiadań. Robię to dla przyjemności mojej i Waszej, nie dla zysku i popularności.
UsuńInspirację...skąd? Z wyobraźni, z moich doświadczeń, z życia...ale głównie z wyobraźni.
Bardzo mnie cieszy fakt, że moje skromne opowiadanie wniosło cokolwiek w Twoje życie, jeżeli to prawda, to jestem prawie spełnionym autorem :3 Bo czegóż innego może oczekiwać autor, jak nie tego, że jego opowieści wpłyną na życie czytelników? Mam nadzieję, że wpłynęły pozytywnie ^^
To miłe, naprawdę miłe, że chcesz wspomnieć o mnie na egzaminach, ale ja wolę pozostać taką szarą myszką, którą zresztą jestem :) Serdecznie dziękuję za komentarz, aż się ciepło na sercu robi i przychodzi chęć do pisania, po przeczytaniu takich słów ^^
Jeszcze raz dziękuję :)
Piszesz niesamowicie. I od teraz będę Ci to pisać ciągle, niekoniecznie tutaj. Yeah. Zajebiście :D ;>
OdpowiedzUsuńWspaniałe zakończenie, aż zapiera dech w piersiach *-*
OdpowiedzUsuń