Rozdział 7- Wróg wewnętrzny (fragmenty)

Dni, tygodnie i miesiące mijały chłopcom na ćwiczeniach w terenie i wykładach teoretycznych. Minął Nowy Rok, przez nikogo nie zauważony i nie obchodzony. Nadszedł marzec, na starym kontynencie, skąd pochodziła cała trójka przyjaciół nastała wiosna. Nadszedł również ważny dla Eryka dzień, chodź on sam o nim zapomniał.

Peter z Timem, w tajemnicy przed Erykiem, przygotowywali dla niego niespodziankę. Wcześniej wyszli ze stołówki, zostawiając blondyna samego. Oczywiście Eryk zauważył nieco dziwne zachowanie przyjaciół, ale nie przejmował się nim, pochłonięty przez naukę. Po kolacji udał się na salę treningową, poćwiczył bieganie i popedałował trochę na rowerze treningowym. Zmęczony ale zadowolony, wrócił do pokoju, gdzie już czekali na niego przyjaciele. Nie robili nic szczególnego, siedzieli przy swoich komputerach i udawali, że się uczą. Eryk wszedł i zdjął mundur, po czym bez słowa poszedł pod prysznic. Gdy wyszedł, na stoliku stała niewielka paczuszka, ale chłopcy nadal leżeli tak jak wcześniej. Blondyn przebrał w się w regulaminowy dres i położył się na łóżku z komputerem. Wtedy podniósł się Peter.

-Eryk, mamy coś dla ciebie.-

Vinderen spojrzał na niego, potem na patrzącego ukradkiem Tima i zapytał:

-Cóż to takiego?-

Peter wstał i podszedł do stolika, zdjął z niego zapakowaną w szary papier paczuszkę i podszedł do blondyna. Czarnowłosy Tim również podszedł do jego łóżka i usiadł obok kolegi. Dennissen podał pakuneczek Erykowi.

-Otwórz.- zachęcił go.

Blondyn powoli rozwinął papier, w który zawinięte było małe, metalowe pudełeczko. Otworzył je i wyciągnął jego zawartość. Były to trzy łańcuszki z zawieszonymi na nich wisiorkami, imitującymi skrzyżowany miecz i topór na tle tarczy.

-Piękne.- zachwycił się Eryk.

-Przeczytaj inskrypcję.- powiedział Peter.

Blondyn zrobił to, o co prosił go przyjaciel. Na ażurowych splotach medalika wyryte były napisy, takie same na każdym, ale ze zmienioną kolejnością.

Inskrypcja wymieniała ich imiona, na każdym medalionie były w innej kolejności, co od razu nasuwało myśl, że każdy jest przeznaczony dla jednego z nich. Peter wziął ten z imieniem Eryka na górze i założył mu go na szyi. Kolejny podał Timowi a ostatni włożył sam.


-To na pamiątkę naszej trójki.- powiedział. -Żeby nasza przyjaźń przetrwała wojnę i dotrwała do czasów pokoju.-

-Dziękuję wam.- Eryk był wzruszony, chociaż starał się zachować kamienną twarz. Wstał i uścisnął obu chłopców.

-Ale z jakiej to okazji?- zapytał.

-To jeszcze nie wszystko, co dla ciebie przygotowaliśmy.- mały Tim powiedział tajemniczo. -Jak bardzo tęsknisz za swoim miastem?-

Blondyn posmutniał i spuścił wzrok.

-Bardzo tęsknię. Znałem tam każdy dom i każdą uliczkę.-

-W takim razie włącz komputer i skieruj projektor na ścianę pokoju.- powiedział mały i podał przyjacielowi laptop. Eryk ustawił projektor i na przeciwległej ścianie ukazał się napis:



"Silkeborg"



Później komputer wyświetlił pokaz slajdów, zdjęcia pokazywały rodzinne miasto Vinderena. Uśmiech powoli wracał na twarz blondyna, patrzył na znajome ulice i domy.

-To mój dom.- powiedział i zatrzymał prezentację na jednym zdjęciu. Obraz pokazywał niewielki, ceglany budynek z poddaszem i małym ogrodem. Nagle chłopiec podniósł się i wskazał punkt na zdjęciu.

-Widzicie?!- powiedział podnieconym głosem. -Tam, w tych krzakach?! To mój kot, Feliks!-

Wzrok wszystkich podążył za ręką Eryka, która faktycznie wskazywała pod jakimś krzewem siedzącego kota. Blondyn patrzył na obraz, jakby oczekując, że nagle ożyje, otworzą się drzwi domku a w nich stanie jego matka lub siostra. Nagle ogarnęła go rozpacz, usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. Peter i Tim spojrzeli na siebie, zaniepokojeni. Czyżby ich prezent nie spodobał się przyjacielowi? Może obudził smutne wspomnienia? Tim położył mu dłoń na ramieniu.

-Czy to przez naszą prezentację?- zapytał. -Przepraszam, nie wiedziałem, że obrazy domu będą dla ciebie bolesne.-

-Nie, to najwspanialszy prezent od wielu lat.- powiedział Eryk, starając się opanować łamiący się głos. -Po prostu uświadomiłem sobie, że mojego domu już nie ma. Całe miasto zostało zniszczone w czasie ataku.-

Blondyn podniósł mokrą od łez twarz i popatrzał na przyjaciół.

-To bardzo przyjemny prezent.- powiedział drżącym głosem. -Dziękuję wam. To zdjęcie musiało być zrobione, kiedy jeszcze mieszkałem w tym domu. Czujecie to? Patrzymy na dom, w którym siedziałem, kiedy ktoś go fotografował.-

-Niesamowite.- Peter był pod wrażeniem toku myślenia przyjaciela. -Nie pomyślałbym nawet w ten sposób, gdybym zobaczył teraz zdjęcie swojego domu sprzed mojego przyjazdu tutaj.-

Tim niecierpliwie przestępował z nogi na nogę. Dennissen wyrwał się z zamyślenia i powiedział do blondyna:

-Jako zadośćuczynienie za wzruszenia przy pokazie zdjęć, mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent.- schylił się pod swoje łóżko i wyciągnął spod niego spore kartonowe pudełko. Podszedł z nim do stolika i gestem wskazał pozostałym chłopcom krzesła. Kiedy wszyscy już usiedli, rozpakował zawartość pudła, wyjął z kieszeni świeczkę i zapalniczkę.

-Wszystkiego najlepszego, Eryk.-

Na stole stało najprawdziwsze ciasto z polewą czekoladową. Szatyn wetknął świeczkę w jego szczyt i podpalił knot.

Eryk wybałuszył oczy i zerwał się z krzesła. Podbiegł do komputera i zerknął na wyświetlającą się na jego ekranie datę.

-Skąd wiedzieliście o moich urodzinach?- zapytał zdziwiony. -Ja sam o nich zapomniałem.-

-Niech to zostanie naszą tajemnicą.- zaśmiał się Tim. -Siadaj i zdmuchnij świeczkę, bo zaraz polewa będzie się składać głównie z steryny, a nie z czekolady.-

Blondyn usiadł przy stole i zapatrzył się na twarze przyjaciół.

-Dziękuję wam jeszcze raz.- powiedział, patrząc na nich z wdzięcznością.

-Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczkę, nasz sweet fourteen.- ponaglił go Peter. Vinderen pochylił się i zdmuchnął płomień świeczki, zamykając oczy.

-A teraz czas na degustację.- powiedział, otwierając oczy i wyciągając nóż z kieszonki spodni. Pokroił ciasto na równe części i podsunął przyjaciołom. Chłopcy wśród wesołych rozmów i śmiechów jedli swoje porcję czekoladowego ciasta, które Peter zwędził z mesy oficerskiej. Nastrój Eryka i jego przyjaciół poprawił się. Jednak jest trochę prawdy w twierdzeniu, że czekolada ma pozytywny wpływ na dobry humor. Eryk śmiał się i dowcipkował, a w jego głowie wciąż tkwiło życzenie, które pomyślał, zdmuchując świeczkę.

Przez bardzo długi czas nie dane mu było opowiedzieć przyjaciołom o tym życzeniu. Dopiero kiedy okaże się, że życzenia jednak się nie spełniają, wyzna je swojemu jedynemu, pozostałemu przy życiu przyjacielowi. Ale nie uprzedzajmy faktów...





******************************************************************************





Eryk obudził się, tknięty dziwnym przeczuciem. Na korytarzu panował dziwny hałas, jakby działo się coś złego, choć sygnał alarmowy milczał. W ich małej sali było ciemno, światła włączały się i wyłączały automatycznie o zadanych godzinach. Chłopiec wstał, podszedł do drzwi i uchylił je powoli. Tu świeciły się słabe, czerwone lampy alarmowe, słychać było przytłumione głosy i tupot butów. Z prawego końca korytarza również dobiegły kroki, te jednak były wyraźne. Blondyn odwrócił się w kierunku, z którego dobiegały. Korytarzem zbliżała się wysoka postać w mundurze, który w świetle lamp alarmowych wydawał się brunatny. Po charakterystycznym chodzie chłopiec poznał, że to ich dowódca, kapitan Hernandez.

-Vinderen.- powiedział, kiedy znalazł się przy stojącym w drzwiach chłopcu. -Zbieraj swoich chłopaków i za trzy minuty w magazynie broni.-

Minął zaskoczonego Eryka i zaczął się oddalać.

-Co się stało, panie kapitanie?!-

-Mamy sytuację alarmową, atak z wewnątrz i awaria zasilania!- oficer odwrócił się na moment, ale zaraz ruszył w kierunku magazynu broni.

(***)
 Za załomem korytarza coś trzasnęło. Eryk spiął się i jeszcze ciszej, stąpając niemal na palcach, podszedł do rogu, za którym korytarz skręcał. Usłyszał przytłumiony głos ludzki i strzał z pistoletu. Wyjrzał ostrożnie zza załomu. Korytarz był pusty, po jego prawej stronie znajdowały się stalowe drzwi z okienkiem, przez które bił jasny blask. Chłopiec domyślił się, że ten pokój ma własne awaryjne zasilanie, dlatego świeciło tam normalne, jarzeniowe światło.



Nagle rozległ się dźwięk wyładowania elektrycznego, jaki towarzyszy strzałowi z karabinu impulsowego. Światło w okienku drzwi przygasło i zaczęło migotać. Eryk powoli podszedł do drzwi i próbował zajrzeć przez szybkę do pomieszczenia. Niestety migoczące światło lamp utrudniało zobaczenie czegokolwiek, a w pokoju, który był laboratorium, wisiał dym. Vinderen ostrożnie uchylił drzwi i wsunął głowę do pokoju. Dym ograniczał widoczność, ale od razu zauważył ślady krwi na białej posadzce. Z bijącym sercem wszedł do laboratorium, blokując drzwi krzesłem stojącym z boku, aby się nie zamknęły. Dym zaczął rozpraszać się, wychodząc na korytarz, widoczność poprawiła się. Zrobił krok w głąb pomieszczenia i zamarł z przerażenia. Na podłodze, niecałe dwa metry od niego,w kałuży krwi leżał zakrwawiony karabin impulsowy. Eryk drżącą ręką dotknął leżącej broni i rozpoznał, że to karabin kapitana.

Z prawej strony coś trzasnęło cicho. Blondyn nerwowo odwrócił się w tym kierunku, celując na oślep. W ostatniej chwili powstrzymał samoczynnie zaciskający się na spuście broni palec. Przez rozwiewający się dym zobaczył szerokie, dwuskrzydłowe drzwi wahadłowe, prowadzące do kolejnego pomieszczenia. Podszedł do nich powoli i ostrożnie zajrzał do środka. W tym pokoju nie było jasnego oświetlenia, tylko czerwone światło alarmowe. Kilka metrów od siebie zobaczył drewnianą skrzynię, o boku około dwóch metrów. Dochodził z niej dziwny odgłos, przypominający jęki i bulgotanie. Eryk włączył latarkę na kamizelce i podszedł cicho do skrzyni. Zauważył, że brakuje jej jednej ścianki. Ostrożnie podszedł do otworu i zaświecił do środka. Ujrzał źródło osobliwego bulgotania i jęków i zamarł, chwytając się brzegu skrzyni. Wewnątrz, na deskach, leżał kapitan Hernandez. Niemal cała podłoga i ściany skrzyni pokryte były krwią i jej rozbryzgami. Oficer leżał na boku w kałuży własnej krwi, nieopodal wyciągniętej ręki leżał, oderwany od kamizelki bojowej, komunikator. Sama kamizelka była zdarta z ciała, mundur poszarpany i zakrwawiony. Chłopiec podszedł bliżej i złapał się za usta, powstrzymując wymioty. Brzuch Hernandeza był rozpruty, wnętrzności wypłynęły na deski, ale kapitan ciągle żył. Otwierał usta, wydając ciche kwilenie, które usłyszał wcześniej chłopiec. Gałki oczne poruszały się, ręka wyciągnięta w stronę komunikatora drżała, próbując dosięgnąć urządzenia. Umierający mężczyzna zauważył światło latarki, jego oczy zwróciły się w stronę przybysza.


(***)
 Zobaczył wychudzoną postać, zbliżającą się do niego. Było zbyt ciemno a jego wzrok stracił ostrość przez uderzenie w głowę, więc nie mógł rozpoznać osoby, ale wiedział, że to chłopak, którego widzieli na korytarzu sekcji medycznej, kiedy byli u uratowanego przez siebie pilota. Ciemna sylwetka pochyliła się nad nim i bez trudu uniosła do góry za przód munduru.

-Vinderen, ty mały skurwielu.- usłyszał zachrypnięty głos. -To przez ciebie tu jestem. To przez ciebie TYM jestem!.-

Demoniczna, wychudzona postać rzuciła nim przez całą długość sali operacyjnej. Bezwładnie uderzył w stół operacyjny, łamiąc sobie lewy obojczyk i bark. Ból był nie do zniesienia, pulsował tępo w całym ramieniu, rozlewając się na niemal całą połowę ciała. Z trudem podniósł się na kolana, czując dudnienie pulsu w głowie i walcząc z zawodzącym go wzrokiem. Sięgnął zdrową ręką do noża. Wtedy nagle sala operacyjna zalała się światłem. W drzwiach stała niewysoka postać w szarym mundurze. Eryk z radością rozpoznał Tima, o którego tak się martwił.

-Zostaw go, Schulze!- usłyszał znajomy głos czarnowłosego chłopca.

Wzrok Eryka powoli odzyskiwał ostrość widzenia, zobaczył, że mały nie ma karabinu, w jego ręku był tylko pistolet, wycelowany w napastnika. Przeniósł spojrzenie na atakującą go postać. Schulze wyglądał jak własny cień, był nagi, jego skóra miała szarawy odcień, cały był we krwi. Klatka piersiowa wyglądała jak rusztowanie z żeber, na które naciągnięto skórę, na biodrach wystawały kości miednicy a brzuch był tak zapadnięty, że zdawał się dotykać kręgosłupa. Nogi i ręce były chude jak zapałki, naznaczone wystającymi żyłami i węzłami mięśni. Jasnobrązowe włosy sterczały w strąkach na wszystkie strony a przekrwione oczy patrzyły dziko to na Eryka, to na Tima. Tylko zadarty nos, obiekt ich kpin, pozwalał w nim rozpoznać chłopca, który razem z nimi uczestniczył w teście kwalifikacyjnym.

Jego sine wargi rozciągnęły się w bardzo paskudnym uśmiechu, ukazując splamione czerwienią zęby. Blondyn zauważył wśród nich dwa ostre kły, dłuższe od pozostałych.

-Śniadanie przyszło.- powiedział tak cicho, że tylko Eryk go usłyszał, a potem dodał głośniej, na użytek mniejszego chłopca. -Smallflower, kurduplu, miło, że wpadłeś. Popatrzysz sobie, jak wykańczam twojego kolegę. A później zajmę się tobą.-

-Chyba jesteś pojebany, skoro myślisz, że ci na to pozwolę!-

Rozległ się huk wystrzału, kula wystrzelona z pistoletu trzymanego przez małego trafiła w plecy nagiego Schulze-wampira, ale był tak chudy, że przeszła na wylot i uderzyła w ścianę, niedaleko od Eryka. Kapsułka z kwasem, umieszczona w pocisku pękła, rozległ się syk i farba pokrywająca ścianę w miejscu trafienia złuszczyła się i poczerniała.

Krwiopijca zniknął. Zupełnie, jakby rozpłynął się w powietrzu. Pojawił się nagle tuż przy Timie, chwycił go za bluzę munduru, szarpnął i cisnął o sufit jak szmacianą kukłą. Potrzaskana przez głowę Tima lampa zaiskrzyła i zgasła, a jego ciało spadło z łoskotem na podłogę. Blondyn patrzył przerażony, jak nagi, zakrwawiony wampir ponownie podnosi bezwładne ciało czarnowłosego chłopca i ciska nim w górę. Tim zawisł na ułamek sekundy w powietrzu. Tyle wystarczyło Schulz'owi, znów znikł i pojawił się jakby zawieszony w przestrzeni obok małego. Mocarnym ciosem szkieletowatej ręki posłał biednego, bezwładnego chłopca na przeciwległą ścianę, na której znajdowały się nierdzewne zlewy. Tim uderzył w nie, wyrywając kilka z nich z haków wtopionych w stalową ścianę. Trysnęła krew. Eryk podniósł się na kolana i sprawną ręką wyciągnął pistolet. Nadal nie mając ostrości widzenia, więc niemal na ślepo, wymierzył w okolice bioder wampira, tam gdzie znajdowała się miednica. Plastikowa kapsułka z kwasem powinna roztrzaskać się na kości, ale przejdzie przez miękką tkankę. Głowa była zbyt małym celem, aby trafić w nią przy nieostrym widzeniu. Nacisnął spust. Pocisk trafił w pachwinę krwiopijcy i nie przebił się z drugiej strony. Uszkodził przy okazji tętnicę, brudna krew trysnęła na genitalia i uda Schulza. Trafiony zawył z bólu, noga, w którą trafiła kula Eryka ugięła się pod nim i opadł na kolano. Kwas zaczął działać, ciało w miejscu trafienia poczerniało, jądra i penis Schulza zmieniały się w cieknącą papkę, aż w końcu oderwały się od krocza i spadły na podłogę z obrzydliwym plaśnięciem.

-Zabiję cię!- ryknął wampir i spróbował stanąć na nogi. Ale kwas strawił już nieco tkanki mięśniowej jego biodra i uda, w ziejącym otworze w pachwinie widoczny był poczerniały staw i część kości udowej. Okaleczony, pozbawiony męskości krwiopijca ponownie upadł na podłogę.

-Zabiję cię, Vinderen!- zawył z bólu i wściekłości, próbując czołgać się w stronę blondyna. Eryk chwiejnie wstał i trzymając się za połamany bark, podszedł do leżącego opodal Tima. Chłopiec krwawił z nosa i uszu, przód jego munduru również był przesiąknięty krwią. Vinderen pochylił się nad przyjacielem, chciał go podnieść, ale nie miał dość siły. Poczuł zawroty głowy i mdłości, wyraźną oznakę wstrząsu mózgu. Poczuł też ból po lewej części twarzy, dotknął policzka i wyczuł niewielką ranę, z której płynęła krew. Zamknął oczy i potrząsnął głową. Obraz przed jego oczami odzyskiwał i tracił wyrazistość, jakby ktoś bawił się ostrością jego wzroku. Opadł na podłogę obok nieprzytomnego, być może umierającego przyjaciela. Nie był w stanie go uratować, nie był w stanie walczyć z Schulzem, zmienionym w wampira. W myślach już się poddał, był gotów na śmierć, nie zdając sobie nawet sprawy z trzymanego w dłoni pistoletu i noża przypiętego do spodni. Spojrzał w miejsce, w którym przed chwilą zostawił postrzelonego wampira, ale nie było go tam. Nie było go już w sali operacyjnej. Nie wiadomo jakim cudem, ale zdołał wyczołgać się niepostrzeżenie przez przesuwne drzwi, którymi wszedł Eryk. Blondyn, walcząc z zawrotami głowy i zaburzeniami widzenia, wstał z wysiłkiem i poszedł w kierunku wyjścia. Zatrzymał się. Przecież nie mógł zostawić tu rannego Tima. Ale nie mógł tez go stąd wynieść. Sięgnął do komunikatora i zaczął wywoływać Petera, ale w słuchawce słyszał tylko trzaski i szumy. Przypomniał sobie miejsce trafienia w ścianę przez pocisk z kwasem, spod złuszczonej farby wyzierał metal. Jęknął zrezygnowany. Cała sala operacyjna była wielką klatką Faradaya, przez którą nie przechodziły fale radiowe.

Niespodziewanie zgasło światło. Z tyłu usłyszał hałas, jakby coś ciężkiego upadło na ziemię. Odwrócił się energicznie, ryzykując upadek z powodu zawrotów głowy. Oświetlił latarką przestrzeń przed sobą. W miejscu, gdzie przed chwilą zostawił rannego Tima, było pusto, leżały tam tylko odłamki plastiku i grubej, podobnej do pianki, wytłumiającej dźwięki materii. Podniósł wzrok na sufit. Brakowało jednego z plastikowych elementów podwieszanego sufitu i dźwiękoszczelnej izolacji. Poczuł wściekłość. Na wampira, który porwał nieprzytomnego przyjaciela, ale też na siebie, że pozwolił sobie na utratę czujności i dopuścił do takiej sytuacji.
 (***)
Blondyn pochylił się nad przyjacielem i próbował go podnieść. Tim otworzył oczy i krzyknął z bólu, drżąc na całym ciele. Eryk puścił go i obejrzał jego nienaturalnie ułożone kończyny. Zamarł ze zgrozy. Stopy i dłonie czarnowłosego były przybite metalowymi bolcami do plastikowych płyt na posadzce.


-Boże, Tim...- szepnął przerażony Eryk i spróbował wyrwać jeden z bolców, tkwiący w lewej dłoni młodszego chłopca. Oczy Tima otwarły się szeroko z bólu i chłopiec zemdlał. Ale Erykowi udało się wyrwać przybijający jego dłoń nit. Zaczął wyrywać drugi, z prawej ręki. Nie było to łatwe z jedną sprawną ręką, ale udało mu się. Potem zajął się pozostałymi bolcami, przygważdżającymi stopy chłopca do podłogi. Z trudem usunął w końcu ostatni bolec, dziękując losowi za to, że Tim zemdlał i nie czuł bólu, który musiał temu towarzyszyć. Blondyn schylił się, żeby podnieść nieprzytomnego chłopca, wtedy poczuł uderzenie w plecy i padł na bezwładne ciało Tima. Z sufitu spadł na niego Schulze, przygniatając do rannego. Wściekły wampir wbił paznokcie w jego plecy, chwytając za mundur. Podniósł Eryka do góry i rzucił nim o posadzkę tuż obok Tima, łamiąc mu nos na twardych płytkach. Kolejne uderzenie głową o podłogę zamroczyło Blondyna. Wtedy wampir nagle przestał. Eryk powoli otworzył oczy. Zobaczył pochyloną nad sobą, wściekłą twarz Schulze'a.

-Czas na ciebie, Vinderen.- wycedził przez zęby krwiopijca. -Za moją nogę, zginiesz od tej właśnie nogi.-

Zakrwawiony, demoniczny Schulze podniósł ramię, wtedy Eryk zobaczył, że trzyma w dłoni swoją nogę, która odpadła od reszty ciała, kiedy kwas strawił nawet kość i staw biodrowy. Ręka wampira opadła i Eryk otrzymał potężny cios amputowaną kończyną w twarz. Po chwili bezwładna noga spadła na jego głowę ponownie, powodując rozbłyski przed oczami. Chłopak poczuł, jak palce drugiej ręki wampira wbijają się w jego mostek, przebijają skórę i wciskają się między żebra. Zawył z bólu, kiedy krwiopijca podniósł go, trzymając wbitymi w jego ciało palcami, za mostek, aby ułatwić sobie okładanie jego głowy martwą kończyną.

Zadarty nos podniósł ramię do kolejnego ciosu. Eryk zamknął oczy, oczekując uderzenia. Ale nie było uderzenia, rozległ się cichy trzask wystrzału i stuk upadającej kończyny, którą wypuścił wampir. Blondyn otworzył oczy i spojrzał na Schulza. Brakowało mu głowy. Z ramion sterczał tylko dymiący kikut szyi, zwęglony i osmalony. Reszta ciała wampira pochylała się jeszcze nad Erykiem, ale po chwili palce, wbite w jego klatkę piersiową rozluźniły się i martwy korpus osunął się na bok z łoskotem. Za plecami krwiopijcy stał Peter, kurczowo trzymając karabin. Eryk uśmiechnął się, czując, że wraz z upływem krwi traci świadomość. Usłyszał przytłumiony głos przyjaciela.

-Eryk, nie umieraj!-

Chciał mu podziękować, powiedzieć, żeby ratował Tima, ale obraz zamazywał się coraz bardziej a siły opuszczały jego ciało.


-Błagam, Eryk, trzymaj się.-

Zrobiło się ciemno, głos Petera dobiegał z coraz większej odległości. Poczuł jego ciepłą dłoń na policzku, ale uczucie dotyku było tak odległe, jakby było wspomnieniem dotyku. Odrętwienie. Zimno. Szum w głowie.

-Nie umieraj, Eryk!- to ostatnie co dotarło do niego, zanim odpłynął w nicość. -Kocham cię, nie możesz umrzeć...-

19 komentarzy:

  1. Boskie, piękne, twórcze, chce się więcej i więcej, bardzo dobrze opisane uczucia jakie towarzyszą przy dobrze opisanych sytuacjach.
    Wszystko co napisałeś przeczytałam z zaciekawieniem, bo napisałeś to wspaniale<3
    No to zostaje czekać na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, przynajmniej Ty doceniasz moją pracę :* Blog nie cieszy się zbytnim zainteresowaniem, mam w planach zawiesić go lub nawet usunąć. Nikt nie obserwuje, komentarzy jest tyle, co kot napłakał, to wszystko wskazuje na znikome zainteresowanie opowiadaniem :< A ja mam taką zasadę, że nie lubię nic robić na próżno.

      Usuń
    2. Nie tylko Magnelia docenia Twoją prace, tych osób na pewno jest więcej (np: ja).A co do komentarzy to chyba nie potrzeba, żeby każdy pod każdym rozdziałem pisał, że Jesteś świetny, bo to wszyscy wiedzą i jest to już truizm. Usunięcie tego opowiadania nie ma sensu, bo zmarnowałbyś czas poświęcony na jego tworzenie. Weny i czytelników! Dominik

      Usuń
    3. Zajebisty autorze tego zajebistego opowiadania :D nawet nie waż się usuwać czy zawieszać tego bloga! Może po prostu mało ludzi o nim wie, spróbuj go rozreklamować jakoś. Muszę przyznać że ten rozdział jest najlepszy spośród innych rozdziałów (w mojej ocenie). Czułem się jakbym był obecny tam w akcji, normalnie ciary aż przechodziły po plecach. Krótko mówiąc ''Lubię to'' :D Pozdrawiam Cię... Mateo91

      Usuń
  2. No i gdzie nastepne?! Jesteś sadystą kończąc w takim momencie TT_TT wciagnelam sie. Kocham to opowiadanie. Przeczytalam wszystko w dwie godziny :D Pozdrawiam i zyczę weny /Kori

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwierz mi, że twój blog cieszy się dużym powodzeniem tylko nie wszyscy komentują...naprawdę dużo osób to czyta, bo piszesz świetnie i jest to coś innego niż te wszystkie kiczowate blogi...pisz dalej i nie myśl nawet, że to co piszesz jest złe i nikt tego nie czyta...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z poprzednimi wypowiedziami :D
    Co do notki to bardzo dobrze oddany realizm zdażeń, czytając ma się wrażenie jakby się tam było. Błędów nie zauważyłem, styl coraz lepszy i w bardzo dobrych momentach kończysz notki zostawiając posmak tajemnicy. Co do treści to brak zastrzeżeń, piszesz bardzo dobrze więc pisz dalej.
    Życzę weny

    Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Postanowiłem odpowiedzieć komentarzem. Dziękuję wszystkim za otuchę, będę kontynuował opowiadanie. Proszę o opinię na temat muzyki, obrazów, użytych w blogu. Nie obrażę się także za obserwowanie, jeśli to nie kłopot :3 Jeszcze raz serdecznie dziękuję, chęć do pisania wróciła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do obrazów - *,*
      Co do muzyki, nie mój gust, zdecydowanie wole Skilleta lub Hollywood undead, jednak ta zbytnio mi nie przeszkadza ;)

      Usuń
  6. To jest piękne! Nie możesz zawiesić bloga ani usunać ! Proszę dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, ok, już zmieniłem zdanie, nie usunę i nie zawieszę bloga :)

      Usuń
  8. No ja myślę że nie usuniesz, przyszłabym do Ciebie z nożem ;3
    Miałam drobne zaległości, ale już wszystko ok. Zajebiste opowiadanie, widać znajomość broni, można sie wiele nauczyć ;P Akcja świetnie rozegrana, emocje wrzeją, a dialogi powalają. Tak trzymać ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak nie może być jeszcze raz napiszesz coś takiego strasznego to będziesz miał mnie na sumieniu. A co do muzyki wprowadza w ciekawy nastrój, obrazki są wstawione w dobrych momentach i są bardzo fajne (szkoda że nie własne, ale nie każdy ma talent np. ja nie mam ;D) ale mam jedną uwagę nie jest ważna ale troszkę razi mnie ta biel ale z drugiej strony pasuję do krwi na górze (więc nie jest źle) Weny, weny i jeszcze raz weny bo liczę że następny rozdzialik już niebawem<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    wspaniały rozdział, boski, cudowny, przepiękny, rewelacyjnie oddane uczucia jakie towarzyszą bohaterom, i wspaniale przedstawione sytuacje.... Mam nadzieję, że Timiemu nic się nie stanie, bardzo mi szkoda kapitana...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest wspaniałe! Tyle emocji, żal, smutek, napięcie, istny geniusz! Nie mogłam się powstrzymać od malutkich łez w kąciku oka, gdy czytałam o Timie... Ten rozdział poruszył moje serce, nigdy nie myślałam, że blog wysunie się przed książki, a jednak, to opowiadanie uzyskało miejsce zaraz po mojej ulubionej książce! Dziękuję ci, za to, że piszesz i mam nadzieję, że wkrótce pojawi się następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej :) Dzisiaj trafiłam na Twoje opowiadanie i przeczytałam je z zaciekawieniem :) Podoba mi się pomysł, kreacje postaci, sposób w jaki ukazujesz emocje oraz styl pisania :) Duży plus za muzykę, bo chyba mamy podobne gusta :P

    Co do uwag, to postaraj się robić więcej akapitów, bo czasami ciężko się czyta taką jednolitą zbitkę tekstu. No i (przepraszam, ze się czepiam) popraw sterynę na stearynę :P Wybacz, ale zdaję maturę z chemii i wychwytuję takie rzeczy :P

    Czekam na więcej :))

    P.S. Gdybyś miał trochę zbędnego czasu, to zapraszam także na mojego bloga: http://dreamofyaoi.blox.pl/html Dość znacząco różni się tematyką, ale mam nadzieję, że się spodoba :) Pozdrawiam

    Akihita :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeżeli chodzi o komentarz co do "dodatków" do opowiadania. Muzyki nie słucham, bo zawsze mi coś już wcześniej gra w tle. Jednak jeżeli chodzi o zdjęcia to są... przydatne. Na przykład jak opisałeś tą skrzynię z flakami to się zastanawiałam "ale jak?" ;)
    Samo opowiadanie jest b-o-s-k-i-e... akcja jest, miłość jest. No po prostu... idealne opowiadanie dla mnie :3 Jako niewyżyta yaoistka chciałabym prosić o więcej scen miłosnych! No po prostu ze wszystkich blogów jakie obserwuję to właśnie twój codziennie sprawdzam i odświeżam kilkanaście razy w oczekiwaniu na kolejną część opowiadania <3 Pozdrawiam i życzę weny (tej zboczonej, ale shh...)

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękne:) Nie mogę się oderwać. Jest akcja, jest miłość, czyli to co lubię najbardziej. Świetnie piszesz , a twoje opowiadanie jest od dzisiaj moim ulubionym . <3

    OdpowiedzUsuń