Rozdział 15- Zielone?

Chłopcy wnieśli zwłoki Krystiana do wnętrza myśliwca i złożyli je na podłodze. Obok położyli rannego Tima, który co pewien czas odzyskiwał przytomność i wyciągał ramiona w stronę martwego chłopca.
-Nie on...- jęczał, chwytając go za podziurawione kulami, zakrwawione ubranie. -Tylko nie on... nie zasłużył na to.
Eryk klęczał obok, starając się pocieszyć czarnowłosego. Towarzyszył mu Paweł.

-Tim, nie płacz- powtarzał blondyn, trzymając przyjaciela za rękę.
-Już mu nie pomożesz- szepnął Paweł ze łzami w oczach. -Biedny Krystian...
Tim zadrżał i chwycił ciało chłopca, przyciągając go do siebie. Objął bezwładnego Krystiana, podtrzymując jego głowę.
-On nie powinien zginąć, to niesprawiedliwe- załkał, przytulając ciało zielonookiego.
Eryk zakrył usta dłonią, powstrzymując płacz.
-Wojna nigdy nie jest sprawiedliwa, Tim. Zabiera nam tych, których kochamy. Każdy z nas stracił kogoś w tej wojnie.
-On miał dopiero dwanaście lat...- jęknął Smallflower i przygarnął mocniej ciało chłopca.
Peter stał nad nimi, wciąż w kombinezonie z otwartą przyłbicą. Jego oczy były wilgotne, kiedy patrzył na przytulającego zwłoki Krystiana, Tima. Odpiął zaczepy hełmu i zbroi, wyłączając jej systemy. Uwolnił się z jej objęć i klęknął przy czarnowłosym.
-Był dla ciebie jak młodszy brat, prawda?- zapytał i dodał. -Ja straciłem młodszego brata. Był w wieku Krystiana. Rozumiem twój ból.
Tim znieruchomiał, trzymając popielatowłosego w objęciach. Vinderen dotknął jego ramienia i stwierdził, że chłopak stracił przytomność.
-Zostawmy ich- szepnął, wstając. -To ich pożegnanie.
Myśliwiec pędził w stronę miasta, pokonując błyskawicznie kilometry dzielące ich od celu. Kilka minut później wylądowali przed magazynem, James wprowadził statek do jego wnętrza i chłopcy wynieśli rannego Tima, wraz z Krystianem.
Carl, który czekał na nich w magazynie, zbliżył się, patrząc z przerażeniem na złączonych uściskiem chłopców. Nie potrzebował słów, żeby domyślić się, co się wydarzyło.
-Biedny chłopak...- powiedział, kładąc dłoń na martwym ciele zielonookiego chłopca. Spojrzał na Tima. -Co z nim?
-Przeżyje- powiedział Sweetwater, który zamknął klapę statku. -Jest ciężko ranny, ale zregeneruje się powoli.
-Jest tu Tomasz, może go obejrzeć- zaproponował. Eryk pokiwał głową, zgadzając się.
Wuj oddalił się i po chwili wrócił z doktorem, trzymającym swoją torbę lekarską i skaner diagnostyczny. Kucnął przy Timie i rozplątał jego ramiona, obejmujące ciało szarowłosego. Przyłożył skaner do czoła Smallflowera, następnie przejechał nim nad całym jego ciałem, odczytując wynik.
-Regeneruje się bardzo szybko- oznajmił, odkładając urządzenie obok zwłok Krystiana. -Miałem zamiar zabrać go do szpitala, ale to nie będzie konieczne, jest już niemal cały.
Odsłonił jego klatkę piersiową, pokazując chłopcom znikające rany po pociskach. Krwawe otwory zasklepiały się w szybkim tempie, krew przestała płynąć.
-Niesamowite...- szepnął zdumiony Eryk, patrząc na znikające na ich oczach rany Tima.
Skaner ożył.
Wydał krótki, piszczący dźwięk, jego ekran podświetlił się. Doktor Tomasz podniósł urządzenie i spojrzał na wynik, wyświetlający się na ekranie. Zerwał się nagle na równe nogi, poprawiając spadające na czubek nosa okulary.
-Jedziemy do szpitala!- zawołał, patrząc na chłopaków zszokowanym wzrokiem. Pokazał palcem Krystiana. -Ten mały żyje!








Vinderen nerwowo spacerował po szpitalnym korytarzu, przed drzwiami gabinetu, w którym Tomasz zamknął się z Krystianem. Pozostali, nie licząc Tima, którego umieszczono w sali z Aleksjejewem i O'Shea do czasu odzyskania przytomności, siedzieli na plastikowych krzesełkach, tupiąc, kręcąc palcami lub gwiżdżąc w oczekiwaniu na doktora.
-Jak to możliwe?- zapytał Peter, patrząc na przechadzającego się przyjaciela. Eryk wzruszył ramionami i pokręcił głową, nie znajdując wyjaśnienia.
-Nie mógł przeżyć takich ran- powiedział w końcu. -Dostał przynajmniej dwadzieścia kul, w brzuch, klatkę i w szyję. Nie wiem, jakim cudem przeżył.
Drzwi gabinetu otwarły się, stanął w nich doktor Tomasz, zdejmując zakrwawione rękawice chirurgiczne. Popatrzył na chłopców i powiedział:
-Wyjąłem wszystkie kule, dwadzieścia sześć sztuk. Cztery były w sercu, jedenaście przebiło płuca, było też kilka w żołądku. Jedna uszkodziła kręgosłup.
-Więc jak to możliwe, że przeżył?- zapytał Peter. Tomasz pokręcił głową.
-Nie wiem jak- powiedział. -Wiem tylko, że regeneruje się jak wampir, albo jak ja czy Tim. Z tym, że o wiele szybciej.
-Wampir?- James wstał i poprawił nerwowo mundur. Doktor uspokoił go.
-Spokojnie, nie jest wampirem. Jego krew jest czerwona, nie brunatna, jak twoja.
-Ale musiał być zakażony i przemiana musiała zostać powstrzymana przez przetoczenie ludzkiej krwi, tak jak u Tima.
-Też tak myślałem. Ale w jego przypadku tak się nie stało- powiedział doktor, poprawiając okulary. -Mam pewną teorię, ale to tylko moje domysły.
-Powiedz nam- ponaglił go Eryk, siadając na jedynym wolnym krzesełku.
Lekarz oparł się o ścianę i ponownie poprawił okulary.
-Być może się mylę...- zaczął. -...ale przypuszczam, że to krew Tima mu pomogła. Smallflower trzymał go przez całą drogę do miasta, tak?
Chłopcy przytaknęli, przypominając sobie rozpacz czarnowłosego, gdy obejmował ciało Krystiana.
-Znalazłem krew Tima na ciele chłopca- Tomasz kontynuował swoją teorię. -Przypuszczam, że przemieniona krew Smallflowera przeniknęła do organizmu Krystiana i zapoczątkowała proces regeneracji.
-Ale krew musi być zgodna- zaprotestował Peter. -Obca grupa zostałaby odrzucona, sam to mówiłeś.
-No cóż- doktor poprawił okulary. -Zupełnie przypadkiem okazało się, że mają tę samą grupę krwi. Możecie mówić, że to ślepe szczęście, albo zrządzenie losu, ale tak właśnie jest, sprawdziłem to.
- I to Tim go ożywił?- Vinderen wciąż nie wierzył w słowa lekarza.
-Jak mówiłem, to tylko moja teoria. Ale wydaje mi się najbardziej prawdopodobna.
-Jak on się czuje?- zapytał Eryk. -Możemy go zobaczyć?
-Cóż, serce już się zabliźniło, płuca również. Z żołądkiem nie będzie tak łatwo, kwasy spowalniają regenerację. Kręgosłup też zajmie trochę czasu. Ale możecie do niego wejść.
-Jest przytomny?
Lekarz pokręcił głową.
-Nie, ale przy tym tempie odbudowy tkanek powinien obudzić się jutro rano, ewentualnie w południe.
Eryk wstał i podszedł do doktora.
-Chcę go zobaczyć.
-Chodź- Tomasz otworzył drzwi gabinetu. -Chodźcie wszyscy, możecie wejść.
Weszli do słabo oświetlonego pomieszczenia, w którym, na twardym, szpitalnym łóżku leżał Krystian. Miał na sobie spodenki, resztę ubrań Tomasz zdjął podczas usuwania pocisków i przemywania ran.
Jego klatka piersiowa poruszała się powoli, znacznie wolniej niż u zdrowego człowieka, niemal niezauważalnie. Monitor nad jego głową, podpięty różnymi czujnikami do jego klatki i głowy, pokazywał krzywe fal mózgowych i linie wykresu uderzeń serca, które również biło znacznie wolniej. Otwory po kulach prawie znikły, pozostały tylko niewielkie, czerwone ranki na skórze. Bardzo dużo ranek. Po kilku minutach przypominały już ślady ukąszeń owadów, by po jakimś czasie zniknąć całkiem, pozostawiając tylko zaczerwienione plamki na ciele chłopca.
-Niesamowite...- szepnął Peter, podchodząc bliżej i pochylając się nad Krystianem.
Zielonooki nabrał głęboko powietrza i westchnął głośno. Eryk pochylił się i złapał go za rękę. Jednak nie było żadnej reakcji, świadczącej o tym, że chłopiec cokolwiek czuje.
-Budzi się?- zapytał Vinderen, spoglądając na Tomasza, lecz lekarz pokręcił głową.
-Nie, podałem mu środek nasenny, ponieważ organizm najszybciej regeneruje się we śnie- wyjaśnił – To tylko odruch, jego ciało ożywa.
Blondyn lekko ścisnął dłoń Krystiana i szepnął:
-Wracaj do nas, mały.
Odwrócił się od chłopca i przeciągnął wzrokiem po reszcie chłopaków.
-Tim powinien go zobaczyć- powiedział. -To jego zasługa.
-Tim też śpi, nie obudzi się wcześniej niż jutro rano- sprostował Tomasz.
Eryk kiwnął głową, na znak, że zrozumiał.
-W takim razie wrócimy tu jutro z samego rana- powiedział i skierował się do drzwi. -Opiekuj się nimi dobrze, doktorku.
Wyprowadził całą grupę z gabinetu i skierował się do hallu. Tam czekał już na nich Carl, czyszcząc swój karabin. Wstał, kiedy chłopcy weszli do hallu i kiwnął na swojego ukochanego. Paweł podszedł do niego i złapał go za rękę.
-Co z nimi?- zapytał, zarzucając broń na plecy.
-Odpoczywają- wyjaśnił Eryk. -Jutro tu przyjdziemy, jak będą przytomni.
-Więc do zobaczenia jutro, tutaj- kiwnął ręką wysoki blondyn. -Trzymajcie się. My tu zostaniemy, będziemy mieli na oku doktorka i jego pacjentów.
Poszedł w stronę pokoju ochrony, prowadząc swojego czarnowłosego kochanka.
-Jedźmy do domu- Peter zadzwonił kluczykami od auta. -Jestem zmęczony i głodny.
-Jak my wszyscy- westchnął Eryk, kierując się do przeszklonych drzwi.
-Głodomory- zażartował James, idąc za chłopcami. -Ja wysączyłem pół litra zimnej krwi ze szpitalnej lodówki i na miesiąc mam spokój.
-Szczęściarz- powiedział sarkastycznie Eryk. -Też bym tak chciał, pożywiać się raz na miesiąc.
-Ogólnie nie polecam- Indianin spoważniał. -Nie jest fajnie, być kimś takim jak ja.
Blondyn spojrzał w jego fioletowe oczy, rozumiejąc jego emocje. Nie powiedział ani słowa. Nie musiał.
-Jedźmy już- ponaglił ich Peter, otwierając drzwi.
Wsiedli do samochodu i bez słowa ruszyli do kryjówki.








-Nadal tego nie pojmuję- Peter siedział na łóżku, wycierając włosy w ręcznik. -Krew Tima regeneruje Krystiana?
Przed chwilą skończyli prysznic, teraz osuszali się w zwolnionym pokoju Tima i Krystiana. Obaj mieli na sobie tylko ręczniki, zawinięte na biodrach.
-Też tego nie rozumiem- powiedział Eryk, wieszając swój ręcznik na oparciu krzesła. -Nie znam się na medycynie, jestem żołnierzem.
Dennissen rzucił ręcznik na krzesło i usiadł obok blondyna. Złapał jego dłoń i splótł swoje palce z palcami Eryka.

-Kocham cię, mój żołnierzu- pocałował go w policzek. Vinderen odwzajemnił pocałunek i usiadł po turecku naprzeciwko swojego ukochanego. Ich usta złączyły się, oddechy stawały się coraz szybsze. Szatyn zarzucił ramiona na szyję Eryka, oplótł nogami jego biodra i przysunął się bliżej. Ich nagie klatki piersiowe zetknęły się.

Blondyn ugryzł lekko wargę Dennissena i jęknął cicho:
-Przy tobie przestaję nad sobą panować...
-Teraz już wiesz co czuję, kiedy jesteś obok mnie- odpowiedział Peter, wsuwając język w usta Vinderena. Ich wargi zwarły się w pocałunku, ręce, niezależnie od mózgów rozpoczęły wędrówkę po ich ciałach, rozplątując ręczniki, zawiązane na biodrach. Już nadzy, wtuleni w siebie, opadli na łóżko, całując się namiętnie. Eryk przyciągnął biodra kochanka do siebie, czując na brzuchu jego sztywnego członka. Przekręcił się na plecy, wciągając szatyna na siebie i oplatając go nogami. Ich penisy ocierały się o siebie.
-Wejdź we mnie...- szepnął do ucha Dennissena i złapał jego męskość, naprowadzając na swój rowek. Peter zawahał się.
-Jesteś tego pewien?- zapytał. -Myślałem, że wolisz być na górze.
-Po prostu zrób to. Chcę cię poczuć w sobie.
Szatyn nie sprzeciwiał się więcej, delikatnie, dłonią, naprowadził główkę swego penisa na dziurkę kochanka i wszedł w niego powoli.
-A-ach...- Eryk westchnął i zagryzł wargę, zamykając oczy. Peter wpatrzył się w jego twarz, szukając w niej oznak bólu. Ale blondyn otwarł swoje błękitne oczy i spojrzał na ukochanego.
-No, dalej- powiedział, uśmiechając się uroczo. -Nie każ mi czekać.
Dennissen docisnął biodra do pośladków Eryka, czuł, jak jego członek zagłębia się w jego szparce. Blondyn jęknął, czując lekki ból, skrzywił się.
Ale nie powstrzymywał Petera, który wchodzi w niego coraz głębiej i głębiej.
-Tak...- szepnął, kiedy poczuł, że biodra szatyna przylgnęły do jego pośladków. -Kocham cię...- wpił się w usta Petera i całował je namiętnie.
-Ja ciebie też kocham- odpowiedział Dennissen, oddając pocałunek.








Świt zastał ich wciąż wtulonych w siebie. Zaledwie otworzyli oczy, zasypali się pocałunkami i kochali znowu, bez opamiętania, bez kontroli, bez końca...








Samochód, prowadzony przez Petera podskoczył na starym, zrujnowanym torowisku tramwajowym. Eryk pogroził przyjacielowi palcem, uśmiechając się do niego.
-Dowieź nas całych do szpitala- powiedział i przezornie zapiął pas bezpieczeństwa.
Siedzący z tyłu James beznamiętnie patrzył w okno, nie zwracając uwagi na nierówności terenu i podskakiwanie pojazdu.
Dennissen spojrzał na niego w lusterku i zapytał:
-Nad czym tak dumasz?
Indianin wyrwał się z zamyślenia.
-Myślę o tym małym- powiedział. -Zastanawiam się, czy on przejmie jeszcze jakieś właściwości od Tima, czy na regeneracji się skończy.
-Osobiście życzę mu, aby przejął od niego siłę- stwierdził Eryk. -Widzieliście, co Tim zrobił z tymi wampirami? I jak rozprawił się z wozami pancernymi?
-To było mocne- Peter był podekscytowany. -Wyrywał włazy pancerek, jakby były z papieru.
-To przerażające- powiedział James. -On jest silniejszy ode mnie, o to część mojej siły przejął.
Eryk zamyślił się na chwilę i powiedział:
-Może po prostu sam nie znasz swojej siły. Nie musiałeś jej nigdy w pełni używać.
-To prawda, nie musiałem- potwierdził Indianin. -Ale tam w bunkrze, z tym strażnikiem. Gdyby nie Tim, byłbym martwy. Nie byłem w stanie obronić się przed ciosami tego bydlaka.
-Po prostu był szybszy- skwitował Peter, co nie do końca zadowoliło wampira.
-Może masz rację- uciął dyskusję. -Jesteśmy na miejscu.
Samochód wjechał na dziedziniec szpitala, pod same oszklone wejście. Chłopcy opuścili pojazd i weszli do wnętrza budynku, gdzie powitał ich Paweł.
-Wyspani?- zapytał, uśmiechając się szeroko. Peter i Eryk spojrzeli na siebie ukradkiem, wymieniając dyskretne uśmiechy.
-Można tak powiedzieć- odparł blondyn. Dennissen zaczerwienił się i przemilczał odpowiedź. Wysoki brunet chyba domyślił się, co działo się w nocy, gdyż tylko pokręcił ze śmiechem głową.
-Krystian czeka na was, obudził się- poinformował, kierując się w głąb korytarza.
-Jak się czuje?-zapytał Eryk, starając się zrównać tempo marszu z dwumetrowym Pawłem.
-Szczerze mówiąc, rewelacyjnie- czarnowłosy uśmiechnął się promiennie. -Nie dość, że czuje się doskonale, to wygląda na to, że odzyskał pamięć i zachowuje się normalnie.
Otworzył drzwi gabinetu Tomasza, gdzie przy stole siedział sam doktor i szarowłosy Krystian. Chłopiec odwrócił się w ich stronę i uśmiechnął szeroko.
-Eryk!- zawołał i podbiegł do blondyna. Vinderen schylił się i objął małego ramieniem.
-Co u ciebie, mały?-zapytał, mierzwiąc mu czuprynę.
-Super, czuję się świetnie!
-Cieszymy się- Eryk poklepał go po ramieniu i przywitał się z doktorem.
Tomasz wzruszył ramionami z uśmiechem i powiedział:
-Chyba słowa są zbędne, jak widać jest cały i zdrów.
-Trudno w to uwierzyć, ale... to prawda.
Mały usiadł znowu przy doktorze i pozwolił pobrać sobie próbkę krwi do badania. Syknął, kiedy igła wbiła się w jego zgięcie łokciowe, ale nie wyrwał reki.
-Zuch chłopak- pochwalił go doktor Tomasz i puścił jego ramię. -Później zrobię analizę- dodał chowając fiolkę z krwią chłopca do szafki.
Zielone oczy Krystiana patrzyły na chłopców pytająco.
-Czy ja umarłem?- zapytał, patrząc na Eryka.
-Prawie- odpowiedział blondyn. -Ale doktorkowi udało się ciebie uratować. I Timowi, rzecz jasna.
-Tim płakał, pamiętam to- zamyślił się popielatowłosy. -Ja leżałem, a on nade mną płakał i miał fioletowe oczy.
-To już nie ma znaczenia, ważne, że żyjesz i że nic ci nie jest- powiedział Peter i roześmiał się wesoło. -Boże, to jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu, cieszmy się!
W gabinecie zrobiło się gwarno, wszyscy klepali zielonookiego po plecach, gratulowali powrotu do zdrowia i cieszyli się jego normalnym zachowaniem.
-Słuchajcie- przerwał Vinderen. -Wypadałoby powiadomić Tima.
-Możesz do niego iść- powiedział Tomasz. -Powinien się już obudzić, jest w sali z tym Ruskiem i piegowatym.
Eryk udał się do sali na końcu korytarza, gdzie umieścili Smallflowera. Otworzył drzwi i wszedł do środka.
O'Shea i Aleksjejew oderwali się od czynności, jaką była gra w karty i powitali go gestem dłoni.
-Cześć, jak tam u was?- zapytał.
Aleksjejew wyszczerzył zęby i powiedział:
-Jak na miesiąc pobytu w tym sanatorium, to nieźle. Szkoda tylko, że nie mogę wstać.
Faktycznie, wciąż leżał na łóżku, a Irlandczyk, nie chcąc zostawiać go samego, towarzyszył mu, mimo tego, że był już w znacznie lepszym stanie.
-Tim się obudził?- zapytał blondyn i spojrzał na łóżko zajmowane przez czarnookiego.
-A, jasne- fuknął O'Shea. -Tylko odzywać się do nas nie chce, gapi się w okno i milczy. A namawiałem go na partyjkę pokera.
Vinderen podszedł do Tima i spojrzał na jego smutną twarz.
Brunet podniósł na niego fioletowe, mokre od łez oczy i usiadł na łóżku. Eryk usiadł obok niego i zapytał:
-Jak się czujesz?
-Fizycznie dobrze- odparł smutno Tim. -Ale psychicznie, jakbym wpadł pod ciężarówkę.
-Chyba nie potrzebnie- tajemniczo bąknął Vinderen.
-Nie rozumiesz?!- jęknął Smallflower. -On nie powinien tak głupio umrzeć...
-Chodź ze mną- Eryk wstał i wyciągnął rękę do chłopaka.
-Nie chcę nigdzie iść...
-Nie dyskutuj ze mną, to rozkaz- twardo powiedział niebieskooki. -Doktor chce cie zbadać.
Tim spuścił głowę i z ociąganiem zwlókł się z łóżka. Poszedł za Erykiem do gabinetu, wciąż patrząc w podłogę.

Kiedy wszedł go środka, jego wzrok padł na Krystiana, siedzącego przy stole i śmiejącego się z jakiegoś żartu opowiedzianego przez któregoś z chłopców.
Ich spojrzenia spotkały się.
W sali zapadła cisza.
Zielonooki podszedł do Tima.
Oczy bruneta zaszkliły się. Spojrzał na pozostałych.
-Jak?- zdołał wydusić ze ściśniętego gardła. Eryk pokręcił głową.
-Czy to ma jakieś znaczenie?-zapytał. -Najważniejsze, że żyjecie obaj.
Czarnowłosy objął Krystiana i rozpłakał się.

-Tak się cieszę...- załkał. -Odzyskałem swojego przybranego braciszka...

6 komentarzy:

  1. No ciekawie to zrobiłeś, jestem ciekaw czy wymyślisz jakieś potwierdzenie teorii doktora?:P Fajnie, że Timowi znalazłeś kogoś, kim mógłby się opiekować:d
    Jedyne co mnie trochę razi to "otwarł" oczy we fragmencie zbliżenia naszych dwóch żołnierzy, atak poza tym jest ok:)

    Cekam na next i życzę weny:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Siedzę tu od pewnego czasu, ale dopiero teraz jestem w stanie to skomentować... Dlaczego? Ponieważ moja niezwykła osoba popsuła Google! Z początku blog popadł w moje łaski i co się dzieje...? Robi się z tego pedalskie gówno, tak ja z Odcieniami Tęsknoty! Niech yaoi, pozostaje yaoi, aczkolwiek bez zbędnej przesady! Nie wszyscy ludzie na świecie to są kuźwa geje! To naprawdę nie jest skomplikowane! Przez takie opowiadanie, które mogły by wyjść na coś naprawdę dobrego [a robi się z nich pedalskie gówno!] Tracę nie potrzebnie nerwy!

    Mimo wszystko zostanę tutaj do samego końca! Po co? Tylko dla fabuły i naprawdę postaram się przymknąć oko na pedalstwo, już nawet nie gejostwo, bo do tego nic nie mam, ale na czyste kuźwa pedalstwo jakie się tu szerzy!

    Czekam na kolejny rozdział i idę po kropelki uspokajające ::::::::D

    OdpowiedzUsuń
  3. ;-; Wzruszyłam się ;-;
    To jest takie...takie piękne! *bije brawo* Brawa dla tego pana, który to napisał!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam każde twoje opowiadania i czekam na następny rozdział =D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    wspaniały rozdział... biedny Tim.... ale jak się okazało Krystian żyje i najwidoczniej dzięki Timowi, którego krew po części wampira uzdrowiła.... i cieszę się niezmiernie z tego faktu...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadanie jest wspaniałe. Zbliżam się do nieuchronnego końca, jednak na pewno przeczytam wszystkie rozdziały jeszcze nie jeden raz :). W tym momencie dodaję Twojego bloga do obserwowanych oraz do mojej listy czytelniczej na blogu.
    Zapraszam do mnie, również piszę opowiadanie z gatunku yaoi/shonen-ai. :)
    http://zycie-gabriela.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń