Dni, tygodnie i miesiące mijały
chłopcom na ćwiczeniach w terenie i wykładach teoretycznych. Minął
Nowy Rok, przez nikogo nie zauważony i nie obchodzony. Nadszedł
marzec, na starym kontynencie, skąd pochodziła cała trójka
przyjaciół nastała wiosna. Nadszedł również ważny dla Eryka
dzień, chodź on sam o nim zapomniał.
Peter z Timem, w
tajemnicy przed Erykiem, przygotowywali dla niego niespodziankę.
Wcześniej wyszli ze stołówki, zostawiając blondyna samego.
Oczywiście Eryk zauważył nieco dziwne zachowanie przyjaciół, ale
nie przejmował się nim, pochłonięty przez naukę. Po kolacji udał
się na salę treningową, poćwiczył bieganie i popedałował
trochę na rowerze treningowym. Zmęczony ale zadowolony, wrócił do
pokoju, gdzie już czekali na niego przyjaciele. Nie robili nic
szczególnego, siedzieli przy swoich komputerach i udawali, że się
uczą. Eryk wszedł i zdjął mundur, po czym bez słowa poszedł pod
prysznic. Gdy wyszedł, na stoliku stała niewielka paczuszka, ale
chłopcy nadal leżeli tak jak wcześniej. Blondyn przebrał w się w
regulaminowy dres i położył się na łóżku z komputerem. Wtedy
podniósł się Peter.
-Eryk, mamy coś
dla ciebie.-
Vinderen spojrzał
na niego, potem na patrzącego ukradkiem Tima i zapytał:
-Cóż to takiego?-
Peter wstał i
podszedł do stolika, zdjął z niego zapakowaną w szary papier
paczuszkę i podszedł do blondyna. Czarnowłosy Tim również
podszedł do jego łóżka i usiadł obok kolegi. Dennissen podał
pakuneczek Erykowi.
-Otwórz.- zachęcił
go.
Blondyn powoli
rozwinął papier, w który zawinięte było małe, metalowe
pudełeczko. Otworzył je i wyciągnął jego zawartość. Były to
trzy łańcuszki z zawieszonymi na nich wisiorkami, imitującymi
skrzyżowany miecz i topór na tle tarczy.
-Piękne.-
zachwycił się Eryk.
-Przeczytaj
inskrypcję.- powiedział Peter.
Blondyn zrobił to,
o co prosił go przyjaciel. Na ażurowych splotach medalika wyryte
były napisy, takie same na każdym, ale ze zmienioną kolejnością.
Inskrypcja
wymieniała ich imiona, na każdym medalionie były w innej
kolejności, co od razu nasuwało myśl, że każdy jest przeznaczony
dla jednego z nich. Peter wziął ten z imieniem Eryka na górze i
założył mu go na szyi. Kolejny podał Timowi a ostatni włożył
sam.
-To na pamiątkę
naszej trójki.- powiedział. -Żeby nasza przyjaźń przetrwała
wojnę i dotrwała do czasów pokoju.-
-Dziękuję wam.-
Eryk był wzruszony, chociaż starał się zachować kamienną twarz.
Wstał i uścisnął obu chłopców.
-Ale z jakiej to
okazji?- zapytał.
-To jeszcze nie
wszystko, co dla ciebie przygotowaliśmy.- mały Tim powiedział
tajemniczo. -Jak bardzo tęsknisz za swoim miastem?-
Blondyn posmutniał
i spuścił wzrok.
-Bardzo tęsknię.
Znałem tam każdy dom i każdą uliczkę.-
-W takim razie
włącz komputer i skieruj projektor na ścianę pokoju.- powiedział
mały i podał przyjacielowi laptop. Eryk ustawił projektor i na
przeciwległej ścianie ukazał się napis:
"Silkeborg"
Później komputer
wyświetlił pokaz slajdów, zdjęcia pokazywały rodzinne miasto
Vinderena. Uśmiech powoli wracał na twarz blondyna, patrzył na
znajome ulice i domy.
-To mój dom.-
powiedział i zatrzymał prezentację na jednym zdjęciu. Obraz
pokazywał niewielki, ceglany budynek z poddaszem i małym ogrodem.
Nagle chłopiec podniósł się i wskazał punkt na zdjęciu.
-Widzicie?!-
powiedział podnieconym głosem. -Tam, w tych krzakach?! To mój kot,
Feliks!-
Wzrok wszystkich
podążył za ręką Eryka, która faktycznie wskazywała pod jakimś
krzewem siedzącego kota. Blondyn patrzył na obraz, jakby oczekując,
że nagle ożyje, otworzą się drzwi domku a w nich stanie jego
matka lub siostra. Nagle ogarnęła go rozpacz, usiadł na łóżku i
schował twarz w dłoniach. Peter i Tim spojrzeli na siebie,
zaniepokojeni. Czyżby ich prezent nie spodobał się przyjacielowi?
Może obudził smutne wspomnienia? Tim położył mu dłoń na
ramieniu.
-Czy to przez naszą
prezentację?- zapytał. -Przepraszam, nie wiedziałem, że obrazy
domu będą dla ciebie bolesne.-
-Nie, to
najwspanialszy prezent od wielu lat.- powiedział Eryk, starając się
opanować łamiący się głos. -Po prostu uświadomiłem sobie, że
mojego domu już nie ma. Całe miasto zostało zniszczone w czasie
ataku.-
Blondyn podniósł
mokrą od łez twarz i popatrzał na przyjaciół.
-To bardzo
przyjemny prezent.- powiedział drżącym głosem. -Dziękuję wam.
To zdjęcie musiało być zrobione, kiedy jeszcze mieszkałem w tym
domu. Czujecie to? Patrzymy na dom, w którym siedziałem, kiedy ktoś
go fotografował.-
-Niesamowite.-
Peter był pod wrażeniem toku myślenia przyjaciela. -Nie
pomyślałbym nawet w ten sposób, gdybym zobaczył teraz zdjęcie
swojego domu sprzed mojego przyjazdu tutaj.-
Tim niecierpliwie
przestępował z nogi na nogę. Dennissen wyrwał się z zamyślenia
i powiedział do blondyna:
-Jako
zadośćuczynienie za wzruszenia przy pokazie zdjęć, mamy dla
ciebie jeszcze jeden prezent.- schylił się pod swoje łóżko i
wyciągnął spod niego spore kartonowe pudełko. Podszedł z nim do
stolika i gestem wskazał pozostałym chłopcom krzesła. Kiedy
wszyscy już usiedli, rozpakował zawartość pudła, wyjął z
kieszeni świeczkę i zapalniczkę.
-Wszystkiego
najlepszego, Eryk.-
Na stole stało
najprawdziwsze ciasto z polewą czekoladową. Szatyn wetknął
świeczkę w jego szczyt i podpalił knot.
Eryk wybałuszył
oczy i zerwał się z krzesła. Podbiegł do komputera i zerknął na
wyświetlającą się na jego ekranie datę.
-Skąd
wiedzieliście o moich urodzinach?- zapytał zdziwiony. -Ja sam o
nich zapomniałem.-
-Niech to zostanie
naszą tajemnicą.- zaśmiał się Tim. -Siadaj i zdmuchnij świeczkę,
bo zaraz polewa będzie się składać głównie z steryny, a nie z
czekolady.-
Blondyn usiadł
przy stole i zapatrzył się na twarze przyjaciół.
-Dziękuję wam
jeszcze raz.- powiedział, patrząc na nich z wdzięcznością.
-Pomyśl życzenie
i zdmuchnij świeczkę, nasz sweet fourteen.- ponaglił go Peter.
Vinderen pochylił się i zdmuchnął płomień świeczki, zamykając
oczy.
-A teraz czas na
degustację.- powiedział, otwierając oczy i wyciągając nóż z
kieszonki spodni. Pokroił ciasto na równe części i podsunął
przyjaciołom. Chłopcy wśród wesołych rozmów i śmiechów jedli
swoje porcję czekoladowego ciasta, które Peter zwędził z mesy
oficerskiej. Nastrój Eryka i jego przyjaciół poprawił się.
Jednak jest trochę prawdy w twierdzeniu, że czekolada ma pozytywny
wpływ na dobry humor. Eryk śmiał się i dowcipkował, a w jego
głowie wciąż tkwiło życzenie, które pomyślał, zdmuchując
świeczkę.
Przez bardzo długi
czas nie dane mu było opowiedzieć przyjaciołom o tym życzeniu.
Dopiero kiedy okaże się, że życzenia jednak się nie spełniają,
wyzna je swojemu jedynemu, pozostałemu przy życiu przyjacielowi.
Ale nie uprzedzajmy faktów...
******************************************************************************
Eryk obudził się,
tknięty dziwnym przeczuciem. Na korytarzu panował dziwny hałas,
jakby działo się coś złego, choć sygnał alarmowy milczał. W
ich małej sali było ciemno, światła włączały się i wyłączały
automatycznie o zadanych godzinach. Chłopiec wstał, podszedł do
drzwi i uchylił je powoli. Tu świeciły się słabe, czerwone lampy
alarmowe, słychać było przytłumione głosy i tupot butów. Z
prawego końca korytarza również dobiegły kroki, te jednak były
wyraźne. Blondyn odwrócił się w kierunku, z którego dobiegały.
Korytarzem zbliżała się wysoka postać w mundurze, który w
świetle lamp alarmowych wydawał się brunatny. Po
charakterystycznym chodzie chłopiec poznał, że to ich dowódca,
kapitan Hernandez.
-Vinderen.-
powiedział, kiedy znalazł się przy stojącym w drzwiach chłopcu.
-Zbieraj swoich chłopaków i za trzy minuty w magazynie broni.-
Minął
zaskoczonego Eryka i zaczął się oddalać.
-Co się stało,
panie kapitanie?!-
-Mamy sytuację
alarmową, atak z wewnątrz i awaria zasilania!- oficer odwrócił
się na moment, ale zaraz ruszył w kierunku magazynu broni.
(***)
Za załomem korytarza coś trzasnęło. Eryk spiął się i jeszcze ciszej, stąpając niemal na palcach, podszedł do rogu, za którym korytarz skręcał. Usłyszał przytłumiony głos ludzki i strzał z pistoletu. Wyjrzał ostrożnie zza załomu. Korytarz był pusty, po jego prawej stronie znajdowały się stalowe drzwi z okienkiem, przez które bił jasny blask. Chłopiec domyślił się, że ten pokój ma własne awaryjne zasilanie, dlatego świeciło tam normalne, jarzeniowe światło.
Nagle rozległ się
dźwięk wyładowania elektrycznego, jaki towarzyszy strzałowi z
karabinu impulsowego. Światło w okienku drzwi przygasło i zaczęło
migotać. Eryk powoli podszedł do drzwi i próbował zajrzeć przez
szybkę do pomieszczenia. Niestety migoczące światło lamp
utrudniało zobaczenie czegokolwiek, a w pokoju, który był
laboratorium, wisiał dym. Vinderen ostrożnie uchylił drzwi i
wsunął głowę do pokoju. Dym ograniczał widoczność, ale od razu
zauważył ślady krwi na białej posadzce. Z bijącym sercem wszedł
do laboratorium, blokując drzwi krzesłem stojącym z boku, aby się
nie zamknęły. Dym zaczął rozpraszać się, wychodząc na
korytarz, widoczność poprawiła się. Zrobił krok w głąb
pomieszczenia i zamarł z przerażenia. Na podłodze, niecałe dwa
metry od niego,w kałuży krwi leżał zakrwawiony karabin impulsowy.
Eryk drżącą ręką dotknął leżącej broni i rozpoznał, że to
karabin kapitana.
Z prawej strony coś
trzasnęło cicho. Blondyn nerwowo odwrócił się w tym kierunku,
celując na oślep. W ostatniej chwili powstrzymał samoczynnie
zaciskający się na spuście broni palec. Przez rozwiewający się
dym zobaczył szerokie, dwuskrzydłowe drzwi wahadłowe, prowadzące
do kolejnego pomieszczenia. Podszedł do nich powoli i ostrożnie
zajrzał do środka. W tym pokoju nie było jasnego oświetlenia,
tylko czerwone światło alarmowe. Kilka metrów od siebie zobaczył
drewnianą skrzynię, o boku około dwóch metrów. Dochodził z niej
dziwny odgłos, przypominający jęki i bulgotanie. Eryk włączył
latarkę na kamizelce i podszedł cicho do skrzyni. Zauważył, że
brakuje jej jednej ścianki. Ostrożnie podszedł do otworu i
zaświecił do środka. Ujrzał źródło osobliwego bulgotania i
jęków i zamarł, chwytając się brzegu skrzyni. Wewnątrz, na
deskach, leżał kapitan Hernandez. Niemal cała podłoga i ściany
skrzyni pokryte były krwią i jej rozbryzgami. Oficer leżał na
boku w kałuży własnej krwi, nieopodal wyciągniętej ręki leżał,
oderwany od kamizelki bojowej, komunikator. Sama kamizelka była
zdarta z ciała, mundur poszarpany i zakrwawiony. Chłopiec podszedł
bliżej i złapał się za usta, powstrzymując wymioty. Brzuch
Hernandeza był rozpruty, wnętrzności wypłynęły na deski, ale
kapitan ciągle żył. Otwierał usta, wydając ciche kwilenie, które
usłyszał wcześniej chłopiec. Gałki oczne poruszały się, ręka
wyciągnięta w stronę komunikatora drżała, próbując dosięgnąć
urządzenia. Umierający mężczyzna zauważył światło latarki,
jego oczy zwróciły się w stronę przybysza.
(***)
Zobaczył wychudzoną postać,
zbliżającą się do niego. Było zbyt ciemno a jego wzrok stracił
ostrość przez uderzenie w głowę, więc nie mógł rozpoznać
osoby, ale wiedział, że to chłopak, którego widzieli na korytarzu
sekcji medycznej, kiedy byli u uratowanego przez siebie pilota.
Ciemna sylwetka pochyliła się nad nim i bez trudu uniosła do góry
za przód munduru.
-Vinderen, ty mały
skurwielu.- usłyszał zachrypnięty głos. -To przez ciebie tu
jestem. To przez ciebie TYM jestem!.-
Demoniczna,
wychudzona postać rzuciła nim przez całą długość sali
operacyjnej. Bezwładnie uderzył w stół operacyjny, łamiąc sobie
lewy obojczyk i bark. Ból był nie do zniesienia, pulsował tępo w
całym ramieniu, rozlewając się na niemal całą połowę ciała. Z
trudem podniósł się na kolana, czując dudnienie pulsu w głowie i
walcząc z zawodzącym go wzrokiem. Sięgnął zdrową ręką do
noża. Wtedy nagle sala operacyjna zalała się światłem. W
drzwiach stała niewysoka postać w szarym mundurze. Eryk z radością
rozpoznał Tima, o którego tak się martwił.
-Zostaw go,
Schulze!- usłyszał znajomy głos czarnowłosego chłopca.
Wzrok Eryka powoli
odzyskiwał ostrość widzenia, zobaczył, że mały nie ma karabinu,
w jego ręku był tylko pistolet, wycelowany w napastnika. Przeniósł
spojrzenie na atakującą go postać. Schulze wyglądał jak własny
cień, był nagi, jego skóra miała szarawy odcień, cały był we
krwi. Klatka piersiowa wyglądała jak rusztowanie z żeber, na które
naciągnięto skórę, na biodrach wystawały kości miednicy a
brzuch był tak zapadnięty, że zdawał się dotykać kręgosłupa.
Nogi i ręce były chude jak zapałki, naznaczone wystającymi żyłami
i węzłami mięśni. Jasnobrązowe włosy sterczały w strąkach na
wszystkie strony a przekrwione oczy patrzyły dziko to na Eryka, to
na Tima. Tylko zadarty nos, obiekt ich kpin, pozwalał w nim
rozpoznać chłopca, który razem z nimi uczestniczył w teście
kwalifikacyjnym.
Jego sine wargi
rozciągnęły się w bardzo paskudnym uśmiechu, ukazując splamione
czerwienią zęby. Blondyn zauważył wśród nich dwa ostre kły,
dłuższe od pozostałych.
-Śniadanie
przyszło.- powiedział tak cicho, że tylko Eryk go usłyszał, a
potem dodał głośniej, na użytek mniejszego chłopca.
-Smallflower, kurduplu, miło, że wpadłeś. Popatrzysz sobie, jak
wykańczam twojego kolegę. A później zajmę się tobą.-
-Chyba jesteś
pojebany, skoro myślisz, że ci na to pozwolę!-
Rozległ się huk
wystrzału, kula wystrzelona z pistoletu trzymanego przez małego
trafiła w plecy nagiego Schulze-wampira, ale był tak chudy, że
przeszła na wylot i uderzyła w ścianę, niedaleko od Eryka.
Kapsułka z kwasem, umieszczona w pocisku pękła, rozległ się syk
i farba pokrywająca ścianę w miejscu trafienia złuszczyła się i
poczerniała.
Krwiopijca zniknął.
Zupełnie, jakby rozpłynął się w powietrzu. Pojawił się nagle
tuż przy Timie, chwycił go za bluzę munduru, szarpnął i cisnął
o sufit jak szmacianą kukłą. Potrzaskana przez głowę Tima lampa
zaiskrzyła i zgasła, a jego ciało spadło z łoskotem na podłogę.
Blondyn patrzył przerażony, jak nagi, zakrwawiony wampir ponownie
podnosi bezwładne ciało czarnowłosego chłopca i ciska nim w górę.
Tim zawisł na ułamek sekundy w powietrzu. Tyle wystarczyło
Schulz'owi, znów znikł i pojawił się jakby zawieszony w
przestrzeni obok małego. Mocarnym ciosem szkieletowatej ręki posłał
biednego, bezwładnego chłopca na przeciwległą ścianę, na której
znajdowały się nierdzewne zlewy. Tim uderzył w nie, wyrywając
kilka z nich z haków wtopionych w stalową ścianę. Trysnęła
krew. Eryk podniósł się na kolana i sprawną ręką wyciągnął
pistolet. Nadal nie mając ostrości widzenia, więc niemal na ślepo,
wymierzył w okolice bioder wampira, tam gdzie znajdowała się
miednica. Plastikowa kapsułka z kwasem powinna roztrzaskać się na
kości, ale przejdzie przez miękką tkankę. Głowa była zbyt małym
celem, aby trafić w nią przy nieostrym widzeniu. Nacisnął spust.
Pocisk trafił w pachwinę krwiopijcy i nie przebił się z drugiej
strony. Uszkodził przy okazji tętnicę, brudna krew trysnęła na
genitalia i uda Schulza. Trafiony zawył z bólu, noga, w którą
trafiła kula Eryka ugięła się pod nim i opadł na kolano. Kwas
zaczął działać, ciało w miejscu trafienia poczerniało, jądra i
penis Schulza zmieniały się w cieknącą papkę, aż w końcu
oderwały się od krocza i spadły na podłogę z obrzydliwym
plaśnięciem.
-Zabiję cię!-
ryknął wampir i spróbował stanąć na nogi. Ale kwas strawił już
nieco tkanki mięśniowej jego biodra i uda, w ziejącym otworze w
pachwinie widoczny był poczerniały staw i część kości udowej.
Okaleczony, pozbawiony męskości krwiopijca ponownie upadł na
podłogę.
-Zabiję cię,
Vinderen!- zawył z bólu i wściekłości, próbując czołgać się
w stronę blondyna. Eryk chwiejnie wstał i trzymając się za
połamany bark, podszedł do leżącego opodal Tima. Chłopiec
krwawił z nosa i uszu, przód jego munduru również był
przesiąknięty krwią. Vinderen pochylił się nad przyjacielem,
chciał go podnieść, ale nie miał dość siły. Poczuł zawroty
głowy i mdłości, wyraźną oznakę wstrząsu mózgu. Poczuł też
ból po lewej części twarzy, dotknął policzka i wyczuł niewielką
ranę, z której płynęła krew. Zamknął oczy i potrząsnął
głową. Obraz przed jego oczami odzyskiwał i tracił wyrazistość,
jakby ktoś bawił się ostrością jego wzroku. Opadł na podłogę
obok nieprzytomnego, być może umierającego przyjaciela. Nie był w
stanie go uratować, nie był w stanie walczyć z Schulzem,
zmienionym w wampira. W myślach już się poddał, był gotów na
śmierć, nie zdając sobie nawet sprawy z trzymanego w dłoni
pistoletu i noża przypiętego do spodni. Spojrzał w miejsce, w
którym przed chwilą zostawił postrzelonego wampira, ale nie było
go tam. Nie było go już w sali operacyjnej. Nie wiadomo jakim
cudem, ale zdołał wyczołgać się niepostrzeżenie przez przesuwne
drzwi, którymi wszedł Eryk. Blondyn, walcząc z zawrotami głowy i
zaburzeniami widzenia, wstał z wysiłkiem i poszedł w kierunku
wyjścia. Zatrzymał się. Przecież nie mógł zostawić tu rannego
Tima. Ale nie mógł tez go stąd wynieść. Sięgnął do
komunikatora i zaczął wywoływać Petera, ale w słuchawce słyszał
tylko trzaski i szumy. Przypomniał sobie miejsce trafienia w ścianę
przez pocisk z kwasem, spod złuszczonej farby wyzierał metal.
Jęknął zrezygnowany. Cała sala operacyjna była wielką klatką
Faradaya, przez którą nie przechodziły fale radiowe.
Niespodziewanie
zgasło światło. Z tyłu usłyszał hałas, jakby coś ciężkiego
upadło na ziemię. Odwrócił się energicznie, ryzykując upadek z
powodu zawrotów głowy. Oświetlił latarką przestrzeń przed
sobą. W miejscu, gdzie przed chwilą zostawił rannego Tima, było
pusto, leżały tam tylko odłamki plastiku i grubej, podobnej do
pianki, wytłumiającej dźwięki materii. Podniósł wzrok na sufit.
Brakowało jednego z plastikowych elementów podwieszanego sufitu i
dźwiękoszczelnej izolacji. Poczuł wściekłość. Na wampira,
który porwał nieprzytomnego przyjaciela, ale też na siebie, że
pozwolił sobie na utratę czujności i dopuścił do takiej
sytuacji.
(***)
Blondyn pochylił się nad przyjacielem i próbował go podnieść. Tim otworzył oczy i krzyknął z bólu, drżąc na całym ciele. Eryk puścił go i obejrzał jego nienaturalnie ułożone kończyny. Zamarł ze zgrozy. Stopy i dłonie czarnowłosego były przybite metalowymi bolcami do plastikowych płyt na posadzce.
(***)
Blondyn pochylił się nad przyjacielem i próbował go podnieść. Tim otworzył oczy i krzyknął z bólu, drżąc na całym ciele. Eryk puścił go i obejrzał jego nienaturalnie ułożone kończyny. Zamarł ze zgrozy. Stopy i dłonie czarnowłosego były przybite metalowymi bolcami do plastikowych płyt na posadzce.
-Boże, Tim...-
szepnął przerażony Eryk i spróbował wyrwać jeden z bolców,
tkwiący w lewej dłoni młodszego chłopca. Oczy Tima otwarły się
szeroko z bólu i chłopiec zemdlał. Ale Erykowi udało się wyrwać
przybijający jego dłoń nit. Zaczął wyrywać drugi, z prawej
ręki. Nie było to łatwe z jedną sprawną ręką, ale udało mu
się. Potem zajął się pozostałymi bolcami, przygważdżającymi
stopy chłopca do podłogi. Z trudem usunął w końcu ostatni bolec,
dziękując losowi za to, że Tim zemdlał i nie czuł bólu, który
musiał temu towarzyszyć. Blondyn schylił się, żeby podnieść
nieprzytomnego chłopca, wtedy poczuł uderzenie w plecy i padł na
bezwładne ciało Tima. Z sufitu spadł na niego Schulze,
przygniatając do rannego. Wściekły wampir wbił paznokcie w jego
plecy, chwytając za mundur. Podniósł Eryka do góry i rzucił nim
o posadzkę tuż obok Tima, łamiąc mu nos na twardych płytkach.
Kolejne uderzenie głową o podłogę zamroczyło Blondyna. Wtedy
wampir nagle przestał. Eryk powoli otworzył oczy. Zobaczył
pochyloną nad sobą, wściekłą twarz Schulze'a.
-Czas na ciebie,
Vinderen.- wycedził przez zęby krwiopijca. -Za moją nogę,
zginiesz od tej właśnie nogi.-
Zakrwawiony,
demoniczny Schulze podniósł ramię, wtedy Eryk zobaczył, że
trzyma w dłoni swoją nogę, która odpadła od reszty ciała, kiedy
kwas strawił nawet kość i staw biodrowy. Ręka wampira opadła i
Eryk otrzymał potężny cios amputowaną kończyną w twarz. Po
chwili bezwładna noga spadła na jego głowę ponownie, powodując
rozbłyski przed oczami. Chłopak poczuł, jak palce drugiej ręki
wampira wbijają się w jego mostek, przebijają skórę i wciskają
się między żebra. Zawył z bólu, kiedy krwiopijca podniósł go,
trzymając wbitymi w jego ciało palcami, za mostek, aby ułatwić
sobie okładanie jego głowy martwą kończyną.
Zadarty nos
podniósł ramię do kolejnego ciosu. Eryk zamknął oczy, oczekując
uderzenia. Ale nie było uderzenia, rozległ się cichy trzask
wystrzału i stuk upadającej kończyny, którą wypuścił wampir.
Blondyn otworzył oczy i spojrzał na Schulza. Brakowało mu głowy.
Z ramion sterczał tylko dymiący kikut szyi, zwęglony i osmalony.
Reszta ciała wampira pochylała się jeszcze nad Erykiem, ale po
chwili palce, wbite w jego klatkę piersiową rozluźniły się i
martwy korpus osunął się na bok z łoskotem. Za plecami krwiopijcy
stał Peter, kurczowo trzymając karabin. Eryk uśmiechnął się,
czując, że wraz z upływem krwi traci świadomość. Usłyszał
przytłumiony głos przyjaciela.
-Eryk, nie
umieraj!-
Chciał mu
podziękować, powiedzieć, żeby ratował Tima, ale obraz zamazywał
się coraz bardziej a siły opuszczały jego ciało.
-Błagam, Eryk,
trzymaj się.-
Zrobiło się
ciemno, głos Petera dobiegał z coraz większej odległości. Poczuł
jego ciepłą dłoń na policzku, ale uczucie dotyku było tak
odległe, jakby było wspomnieniem dotyku. Odrętwienie. Zimno. Szum
w głowie.
-Nie umieraj,
Eryk!- to ostatnie co dotarło do niego, zanim odpłynął w nicość.
-Kocham cię, nie możesz umrzeć...-
Boskie, piękne, twórcze, chce się więcej i więcej, bardzo dobrze opisane uczucia jakie towarzyszą przy dobrze opisanych sytuacjach.
OdpowiedzUsuńWszystko co napisałeś przeczytałam z zaciekawieniem, bo napisałeś to wspaniale<3
No to zostaje czekać na następny ;3
Dzięki, przynajmniej Ty doceniasz moją pracę :* Blog nie cieszy się zbytnim zainteresowaniem, mam w planach zawiesić go lub nawet usunąć. Nikt nie obserwuje, komentarzy jest tyle, co kot napłakał, to wszystko wskazuje na znikome zainteresowanie opowiadaniem :< A ja mam taką zasadę, że nie lubię nic robić na próżno.
UsuńNie tylko Magnelia docenia Twoją prace, tych osób na pewno jest więcej (np: ja).A co do komentarzy to chyba nie potrzeba, żeby każdy pod każdym rozdziałem pisał, że Jesteś świetny, bo to wszyscy wiedzą i jest to już truizm. Usunięcie tego opowiadania nie ma sensu, bo zmarnowałbyś czas poświęcony na jego tworzenie. Weny i czytelników! Dominik
UsuńZajebisty autorze tego zajebistego opowiadania :D nawet nie waż się usuwać czy zawieszać tego bloga! Może po prostu mało ludzi o nim wie, spróbuj go rozreklamować jakoś. Muszę przyznać że ten rozdział jest najlepszy spośród innych rozdziałów (w mojej ocenie). Czułem się jakbym był obecny tam w akcji, normalnie ciary aż przechodziły po plecach. Krótko mówiąc ''Lubię to'' :D Pozdrawiam Cię... Mateo91
UsuńNo i gdzie nastepne?! Jesteś sadystą kończąc w takim momencie TT_TT wciagnelam sie. Kocham to opowiadanie. Przeczytalam wszystko w dwie godziny :D Pozdrawiam i zyczę weny /Kori
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że twój blog cieszy się dużym powodzeniem tylko nie wszyscy komentują...naprawdę dużo osób to czyta, bo piszesz świetnie i jest to coś innego niż te wszystkie kiczowate blogi...pisz dalej i nie myśl nawet, że to co piszesz jest złe i nikt tego nie czyta...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z poprzednimi wypowiedziami :D
OdpowiedzUsuńCo do notki to bardzo dobrze oddany realizm zdażeń, czytając ma się wrażenie jakby się tam było. Błędów nie zauważyłem, styl coraz lepszy i w bardzo dobrych momentach kończysz notki zostawiając posmak tajemnicy. Co do treści to brak zastrzeżeń, piszesz bardzo dobrze więc pisz dalej.
Życzę weny
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Postanowiłem odpowiedzieć komentarzem. Dziękuję wszystkim za otuchę, będę kontynuował opowiadanie. Proszę o opinię na temat muzyki, obrazów, użytych w blogu. Nie obrażę się także za obserwowanie, jeśli to nie kłopot :3 Jeszcze raz serdecznie dziękuję, chęć do pisania wróciła :)
OdpowiedzUsuńCo do obrazów - *,*
UsuńCo do muzyki, nie mój gust, zdecydowanie wole Skilleta lub Hollywood undead, jednak ta zbytnio mi nie przeszkadza ;)
To jest piękne! Nie możesz zawiesić bloga ani usunać ! Proszę dalej <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOk, ok, już zmieniłem zdanie, nie usunę i nie zawieszę bloga :)
UsuńNo ja myślę że nie usuniesz, przyszłabym do Ciebie z nożem ;3
OdpowiedzUsuńMiałam drobne zaległości, ale już wszystko ok. Zajebiste opowiadanie, widać znajomość broni, można sie wiele nauczyć ;P Akcja świetnie rozegrana, emocje wrzeją, a dialogi powalają. Tak trzymać ! ;D
Tak nie może być jeszcze raz napiszesz coś takiego strasznego to będziesz miał mnie na sumieniu. A co do muzyki wprowadza w ciekawy nastrój, obrazki są wstawione w dobrych momentach i są bardzo fajne (szkoda że nie własne, ale nie każdy ma talent np. ja nie mam ;D) ale mam jedną uwagę nie jest ważna ale troszkę razi mnie ta biel ale z drugiej strony pasuję do krwi na górze (więc nie jest źle) Weny, weny i jeszcze raz weny bo liczę że następny rozdzialik już niebawem<3<3<3
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, boski, cudowny, przepiękny, rewelacyjnie oddane uczucia jakie towarzyszą bohaterom, i wspaniale przedstawione sytuacje.... Mam nadzieję, że Timiemu nic się nie stanie, bardzo mi szkoda kapitana...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
To jest wspaniałe! Tyle emocji, żal, smutek, napięcie, istny geniusz! Nie mogłam się powstrzymać od malutkich łez w kąciku oka, gdy czytałam o Timie... Ten rozdział poruszył moje serce, nigdy nie myślałam, że blog wysunie się przed książki, a jednak, to opowiadanie uzyskało miejsce zaraz po mojej ulubionej książce! Dziękuję ci, za to, że piszesz i mam nadzieję, że wkrótce pojawi się następny rozdział.
OdpowiedzUsuńHej :) Dzisiaj trafiłam na Twoje opowiadanie i przeczytałam je z zaciekawieniem :) Podoba mi się pomysł, kreacje postaci, sposób w jaki ukazujesz emocje oraz styl pisania :) Duży plus za muzykę, bo chyba mamy podobne gusta :P
OdpowiedzUsuńCo do uwag, to postaraj się robić więcej akapitów, bo czasami ciężko się czyta taką jednolitą zbitkę tekstu. No i (przepraszam, ze się czepiam) popraw sterynę na stearynę :P Wybacz, ale zdaję maturę z chemii i wychwytuję takie rzeczy :P
Czekam na więcej :))
P.S. Gdybyś miał trochę zbędnego czasu, to zapraszam także na mojego bloga: http://dreamofyaoi.blox.pl/html Dość znacząco różni się tematyką, ale mam nadzieję, że się spodoba :) Pozdrawiam
Akihita :)
Jeżeli chodzi o komentarz co do "dodatków" do opowiadania. Muzyki nie słucham, bo zawsze mi coś już wcześniej gra w tle. Jednak jeżeli chodzi o zdjęcia to są... przydatne. Na przykład jak opisałeś tą skrzynię z flakami to się zastanawiałam "ale jak?" ;)
OdpowiedzUsuńSamo opowiadanie jest b-o-s-k-i-e... akcja jest, miłość jest. No po prostu... idealne opowiadanie dla mnie :3 Jako niewyżyta yaoistka chciałabym prosić o więcej scen miłosnych! No po prostu ze wszystkich blogów jakie obserwuję to właśnie twój codziennie sprawdzam i odświeżam kilkanaście razy w oczekiwaniu na kolejną część opowiadania <3 Pozdrawiam i życzę weny (tej zboczonej, ale shh...)
Piękne:) Nie mogę się oderwać. Jest akcja, jest miłość, czyli to co lubię najbardziej. Świetnie piszesz , a twoje opowiadanie jest od dzisiaj moim ulubionym . <3
OdpowiedzUsuń